Nazajutrz przybyli do Makowa chłopi i powiedzieli, że kazano im pogrzebać
żydowskiego trupa na drodze. Na podstawie podanych przez nich znaków szczególnych domyślono się, że są to zwłoki Jeszaji Gliksohna.
Chciano mu zapewnić żydowski pochówek, lecz nadaremnie – niedaleko od grobu
stoi strażnik i nie pozwala... „Z powodów sanitarnych”... Dzięki usilnym zabiegom
z Warszawy udało się otrzymać zezwolenie. Przybyli krewni, lecz ciała nie dało się
już zidentyfikować. Tylko jego ubrania zostały rozpoznane jako niemi świadkowie tragedii. Pochowano go zgodnie z prawem żydowskim, lecz jego 19-letnia żona została nieszczęśliwą aguną na całe życie...
[12] Matka i żona
Dziś, w trzecim roku wojny, grzebanie zmarłych idzie jak z płatka – na każdej
ulicy jest po kilka zakładów pogrzebowych, należących do konkurencyjnych przedsiębiorstw. Jeśli, nie daj Bóg, zdarzy się nieszczęście, to można urządzić pogrzeb czy to z końmi, czy to z wózkiem ręcznym – to nie jest najbardziej istotne. Najważniejsze, że pogrzeb odbywa się w terminie, jaki anonsują cnekrologic „własnej roboty”... Lecz wtedy, w pierwszym półroczu wojny, kiedy jeszcze nie zaprowadzono „nowego porządku europejskiego”, a większość zmarłych przewożono na cmentarz praski655, droga była niebezpieczna. Sama jazda trwała kilka godzin – jeśli nie było przeszkód. Kiedy jednak furmana wzięto na roboty i karawan musiał się zatrzymać na środku drogi bądź dochodziło do jakiejś innej profanacji – przejazd trwał o wiele dłużej. Tak więc przedsiębiorstwa pogrzebowe wzięły się na sposób: kondukt prowadziły od domu [13] zmarłego do rogu ulicy, gdzie obwieszczały: pogrzeb odbędzie się jutro; należy stawić się na praskim cmentarzu o tej a o tej godzinie.
Przedsiębiorstwa pogrzebowe zabierały zwłoki do siebie na podwórze, tam czekały
na następne, aż uzbiera się „minjan”, a wtedy razem przewiezie się je na Pragę.
Było po Purim656, po bardzo ciężkiej zimie. Jesteśmy na praskim cmentarzu na
pogrzebie bliskiej osoby. Odbywa się tahara. Siedzimy na ławce, wiosenne słońce przygrzewa. Mimo że znajdujemy się w takim miejscu, w tak napiętej atmosferze, pogrążeni w bólu – to jednak czuje się zapach wiosny. Serce zaczyna szybciej bić. Pojawia się iskierka nadziei, że jeśli przeżyjemy, to ujrzymy jeszcze świat w pełnej jego krasie.
Obok nas na ławce siedzi kobieta z głową spowitą czarnym szalem, który jeszcze
bardziej podkreśla bladość jej znękanej twarzy. Jej oczy są [14] pełne bólu, rozpaczy i żydowskiej tkliwości. Siedzi i powiada do nas: „Oto czasy, w których nie tylko żywi zazdroszczą jeden drugiemu i nie tylko żywi zazdroszczą nieboszczykom, lecz i nieboszczycy zazdroszczą sobie nawzajem... Wy tu siedzicie i czekacie na zakończenie rytualnego umywania zwłok, a ja już drugi dzień tak jeżdżę... Czekam i czekam, a mojego dziecka nawet jeszcze nie przywieziono na cmentarz... Już nie wiem, gdzie mam szukać...
W kancelarii powiedzieli mi, że niedługo ma przyjechać «fura ze zwłokami z miasta
»... Może tym «transportem» przyjedzie też moje dziecko”. Kobieta nie wie, gdzie się podziała jej kochana dziecina... A taka była cudna, mądra, piękna, udana... Miała same
655 Cmentarz żydowski na Pradze został założony w 1780 r. przez Szmula Jakubowicza Zbytkowera.
656 Po 24 marca 1940 r.