zwrócić uwagę, że chociaż w odniesieniu do dozorcy domu znajdujemy zawsze polski termin „stróż”, to w odniesieniu do stróża cmentarnego, mimo że był nim nie-Żyd, pojawia się termin hebrajski „szomer” (strażnik). Jego teksty są także pełne słownictwa hebrajskiego związanego z tradycją religijną. Język Huberbanda jest raczej prosty, niewymyślny; stara się możliwie precyzyjnie relacjonować fakty. Tylko czasami zdarzają się sformułowania świadczące o goryczy, która go przepełniała, kiedy pisze o „tym obozie koncentracyjnym zwanym zamkniętym gettem żydowskimˮ (dok. 14), o wywiezieniu ludzi „jak głosi napawający smutkiem slogan, w znanym «nieznanym kierunku»” (dok. 17); sformułowanie to powtarza się często, zwykle w cudzysłowie; z kolei deportacja to „przesiedlenie z jednego świata do innego” (dok. 5). W tekstach obejmujących wydarzenia do Nowego Roku 5700, a więc do połowy września 1939 r., pojawia się słowo Niemcy, potem są już przeważnie jako „tamci”. Autor używa też na określenie Niemców słów: złoczyńca,
złoczyńcy, które przewijają się w tekstach kilkadziesiąt razy; wyraźnie starał się dopasować do nowej sytuacji język ze znanego dawniej zasobu określeń, w tym przypadku z Księgi Estery wziął epitet Hamana, zamierzającego wyniszczyć wszystkich Żydów.
Na ogół Huberband po prostu opisuje sytuacje i wydarzenia. Rzadko pozwala sobie na refleksje czy aluzje. Kiedy już na nie trafimy, uderza zwięzłość sformułowań, ironia lub sarkazm, rzetelność. Oto kilka przykładów:
dok. 2, s. [5]: „We wszystkich wioskach widzieliśmy na murach mocno antysemickie
napisy. Pomyśleliśmy: tak to Polska przygotowała się do obronyˮ.
dok. 7, s. [107] „Wraz z utworzeniem zamkniętych gett dla Żydów wzniesiono
wokół mury, które służą za najbardziej koszerny ejruwˮ.
dok. 4, s. [2] nt. żydowskiego gestapowca Józefa Erlicha, który przyszedł do
cadyka z Turzysk: „na domiar złego jeszcze się modliˮ.
dok. 15, s. 190: „Żydów można skazać na śmierć za grzech w postaci przejścia
z jednej strony ulicy na drugąˮ.
dok. 19 z. II s. [13] „W Zgierzu zostało tylko 15 rodzin – niestety – żydowskich.
Są to żydowscy donosicieleˮ.
Huberband nie miał uprzedzeń, starał się obiektywnie opisywać rzeczywistość,
oceniał ludzi przez ich uczynki (wspomniał o tym Menachem Kon), np. w dok. 4:
„Obecni tam sąsiedzi chcieli grać w karty, lecz dzięki [B.], żeby nie obrazić moich
uczuć religijnych, nie zrobili tegoˮ; B. – oznacza w tym przypadku bundowca, nieznanego z nazwiska, i także innych jego towarzyszy partyjnych. W dok. 9 jest mowa o bejtarowcu, który bronił prześladowanego rabina, i znów o bundowcach, którzy ratowali zwoje Tory. Z dok. 10, gdzie znalazł się cytat z nieznanej nam gazetki endeckiej, wynika, że Huberband czytał polskie gazety spoza getta i nie wzdragał się przed przyznaniem racji publikowanym tam treściom, chociaż niewątpliwie było to dla niego bolesne. W dok. 19, chociaż wymienił ks. Charszewskiego jako inspiratora pogromów w Golubiu-Dobrzyniu, to jednak zauważył też inne jego działania: „Przed bóżnicą i bejt ha-midraszem zebrało się sporo Polaków, którzy jęli szabrować ławki, pulpity i inne przedmioty synagogalne. Dowiedział się o tym ks. Charszewski, który przybiegł i skarcił zgromadzonych Polaków, by nie ważyli się tknąć żadnej rzeczy z żydowskich świętości, a to, co już wzięli, mają zwrócićˮ.
Na koniec jeszcze raz słowa Ringelbluma, tym razem prorocze: „Wielkie są zasługi
rabina Huberbanda w zbieraniu dokumentacji o życiu Żydów podczas obecnej wojny.