RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 122 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 122


84 Pisma przedwojenne [6]

urbanistom. Nas interesuje to, jak na ulicach miasta, niczym w zwierciadle, odbija się życie tekstylnego imperium. I obraz ten jest wyjątkowy.

Nie tylko robotnicze dzielnice, gdzie stoją czerwone nieotynkowane fabryki, zakurzone bawełnianym pyłem i z tak samo surowej cegły wzniesione famuły144, w których mieszkają łódzcy płatni niewolnicy, uczyniły z ulicy miejsce spotkań, rozrywki, zebrań i odpoczynku. Również w samorodnym centrum miasta, na Piotrkowskiej, tam gdzie stoi Grand Hotel, są eleganckie kina i składy, banki [2], doskonałe kawiarnie oraz domy uciech. Ulica staje się zarazem klubem i ogrodem, miejscem spotkań i rozrywki. Nikomu nie przeszkadza hałas czyniony przez tramwaje, nagłe trąbienie automobilów, dudnienie rolwag wyładowanych towarem wiezionym do albo z apretury145. Nikt na to nie zważa. Łodzianin, który przez całe dnie rozmyśla o towarze i interesach, o „zdobywaniu rynku”, o zasiłku dla bezrobotnych, człowiek z nerwami zszarpanymi walką o przeżycie i nieustającą wojną świata kapitału ze światem pracy, ze spokojem i obojętnością odnosi się do ulicznego hałasu. Z wyraźną przyjemnością spaceruje sobie po łódzkich ulicach. To na nich toczy się jego życie.

Bo gdzieżby indziej, pytam was, miałoby się ono toczyć? Przecież w mieście prawie nie ma zieleni, drzew ani parków. Carska władza starała się pomniejszyć znaczenie Łodzi, tak by nie mogła konkurować z moskiewskimi manufakturami. Rozmyślnie zapuszczała miasto brudem i dławiła pradawnym smrodem. Dopiero socjalistyczny magistrat postanowił to naprawić i zadbał o „płuca Łodzi”. W ciągu sześciu lat swych rządów socjalistyczny zarząd posadził dziesiątki tysięcy drzew, wytyczył skwery i założył ogrody146. Kłopot tylko w tym, że Łódź budowano na łapu capu i o ile chrześcijańskie biedne przedmieścia dało się nieco zazielenić, o tyle w żydowskim nędzarskim kwartale na Bałutach nie było miejsca nawet na najmniejszy ogród. I tak oto Łódź pozostała Łodzią, a żydowska nędza nędzą.