RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 170 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 170


132 Pisma przedwojenne [9]

Nasz chasyd opowiedział mu, w jakim się znalazł potrzasku, a rebe, poruszony do głębi, zatroskał się losem swego rozmówcy. Jego szerokie czoło pokryły głębokie bruzdy, wzrok błądził w dali. Obmyślał, co doradzić nieszczęśliwemu Żydowi.

Nasz chasyd spoglądał na rebego z nabożeństwem, nie śmiejąc głośniej odetchnąć w jego obecności. Nagle reb Mendele uniósł wzrok, dłuższą chwilę przyglądał mu się surowo, wreszcie pyta:

– A ty jaką masz radę na tego dziedzica?

Pytanie wprawiło chasyda w zakłopotanie. Jak to? Przybył do Lubawicz zapytać rebego o radę – a tu rebe go pyta, jak postąpić? Nie wiedział, co odpowiedzieć, stał i patrzył w zdumieniu jak golem, aż w jego głowie zrodziła się myśl: „W końcu jestem chabadnikiem, więc nad czym się zastanawiam? Coś w tym musi być! Skoro rebe mnie pyta, co robić, muszę chyba powiedzieć, co wiem”.

I mówi:

– Sądzę, że należałoby pójść za taką radą: w mojej wsi żyje jeszcze jeden Żyd, nazywa się Mojsze. Bywa on we dworze i jest doradcą dziedzica, a ten zawsze słucha go w interesach. Uważam, że dobrze by było, gdyby rebe raczył posłać temu Mojszemu list i poprosić, żeby wstawił się za mną przed panem, może [ów] okaże mi [wtedy] litość.

– Słusznie – powiada rebe z Lubawicz. – To się godzi.

Natychmiast zasiadł do pisania listu i wręczył go chasydowi. Rebe nie podpisał listu ani też koperty, a tylko ówczesnym zwyczajem podał mu kawałek zapisanego papieru. Chasyd wziął list, pożegnał się i opuścił izbę cadyka.

W nocy, w gospodzie, nie mógł powściągnąć ciekawości. Koniecznie chciał wiedzieć, co jest napisane w liście. [2] Otworzył go i zaczął czytać. Ach, co za nieszczęście! List nie był adresowany do Mojszego z jego wsi, tylko do innego Żyda, który też nazywał się Mojsze i mieszkał w innej wiosce, odległej od jego wsi o jakieś dziesięć mil. Nigdy nie miał z nim do czynienia, nie znał go wcale, a co najważniejsze, ten obcy Żyd w ogóle nie znał jego pana, więc co mógłby pomóc? Jak mógłby się za nim wstawić do dziedzica?

Zatroskany chasyd pobiegł z powrotem, by wyjaśnić nieporozumienie. Już miał wejść do izby cadyka, gdy spotkał syna rebego, który spytał:

– Czemuż to biegniesz taki wystraszony i pełen lęku?

Chasyd opowiedział mu całą historię: rebe reb Mendele chciał mu wyświadczyć przysługę, lecz doszło do pomyłki.

Syn rebego na to:

– Sądzę, że powinieneś uczynić, jak ci nakazał mój ojciec. Wiem i mogę zaświadczyć, że ojciec, oby żył wiecznie, w takich sprawach nie popełnia pomyłek. Widocznie ma być tak, jak jest napisane w liście.

Chasyd usłuchał syna rebego z Lubawicz i pojechał do nieznajomego Mojszego do sąsiedniej wsi.

Dotarł na miejsce o zmierzchu, zmęczony i wyczerpany, natychmiast oddał list komu trzeba, a wystraszony adresat zdumiał się:

– O co tu chodzi? Co ja mam wspólnego z dziedzicem z twojej wsi? Przecież w życiu go nie widziałem, nie zetknąłem się z nim twarzą w twarz! Na próżno panie Żydzie próbujesz mi mącić w głowie czczą gadaniną. Musisz być podłym oszustem,