RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 174 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 174


136 Pisma przedwojenne [9]

pamięci rebe podszedł do naszych pobratymców i poprosił, by dali mu skosztować trunku. Napiwszy się, otworzył świątobliwe usta i przemówił:

– Znałem takiego misnagda osobiście. Spotykałem go co jakiś czas na targach w Lipsku. Był to uparty, zawzięty i mściwy Żyd. Nie potrafił ustąpić, przyznać racji oponentowi. Sam nigdy nie był w wielkim Wilnie i nie znał błogosławionej pamięci Gaona Eliasza osobiście, lecz wciąż się na niego powoływał. Zwykł mawiać: „Gaon zabrania, a wy pozwalacie?”. Cóż za głupiec! Czyżby święty Beszt osiągnął niższy stopień rozwoju duchowego niż Gaon z Wilna? Ale gadaj do ściany! On trwał przy swoim.

Ów misnagd miał córkę, piękną i mądrą jak rzadko. Swaci ściągali do niej z najdalszych zakątków ziemi, proponując ojcu na zięcia erudytów i kawalerów z najznakomitszych rodzin, lecz nie chciał o nich słyszeć, bo przodkowie młodzieńców byli chasydami. [2] Wreszcie nasz misnagd wybrał męża dla swojej córki: był nim chłopak przewrotny, blady, bezduszny, uparty, który gotów był zabić w imię najmniej znaczącego przepisu prawa. Ledwo jednak ojciec dziewczyny poczuł pewność, że wreszcie zdołał uwolnić się od chasydów i jak Bóg da, nie będzie już musiał się między nimi obracać, zdarzyła się rzecz niezwykła i zaskakująca, której ów głupi misnagd zupełnie nie przewidział.

Młodzieniec popadł znienacka w melancholię. Uchowaj nas przed tym, Boże! Godzinami wpatrywał się swymi wielkimi oczami w jeden punkt, usychając z tęsknoty za czymś, co go wabiło ku sferom tajemnym. Nikt nie wiedział, czego mu brak.

Teściowa nagabywała męża:

– Ach, Neta, chłopak jak dąb, a więdnie w samym rozkwicie! Połowa z niego została!

Wreszcie teść spytał:

– Co ci jest, Jechezkelu? Czemuś tak ponury? Zięć bąknął:

– Ot, nic takiego.

Twarz mu żółkła i bladła na przemian. Jak miał wyznać teściowi okropną prawdę? Minęło trochę czasu, lecz przygnębienie zięcia nie ustępowało. Teść zaczął się zastanawiać:

– A nuż chłopak czyta świeckie książki? Naciskał więc na niego, by zdradził tajemnicę:

– Przyznaj się, Jechezkelu. Jeszcze, uchowaj Boże, stracisz rozum od ciągłych rozmyślań!

Wreszcie zięć nie wytrzymał i mówi:

– Miałem zły sen. W tym śnie objawił mi się mój zmarły ojciec, niech odpoczywa w pokoju, i namawiał mnie na pielgrzymkę do Berdyczowa285. „Czegoś ci brak – powiedział [też]. – Przyznaj, nie widzisz sensu w dalszej nauce. Udaj się do cadyka286, a wróci ci energia i siły życiowe”.