RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 186 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 186


148 Pisma przedwojenne [9]

– Jest tak a tak. Podróż jest zbyt uciążliwa i niebezpieczna. Powinniśmy mieć u siebie przewodnika, który wskaże nam drogę, [bo] bez niego nie wiemy, jak postępować w życiu. Musisz czcigodny rebe wskazać męża, który będzie nam przewodził.

Wysłuchawszy ich, Starzec powiada:

– Owszem, bez dwóch zdań, macie całkowitą słuszność, ale któż jest wybrańcem

Pana? Skąd wam go wziąć?

Chasydzi z Białorusi obstawali przy swoim:

– Skąd go wziąć? Doprawdy! Oto skąd: jest przecież trzydziestu sześciu sprawiedliwych, a w ogóle czyż brakuje samotników żyjących w ukryciu na bożym świecie?

Rebe widzi, że nie sposób nie zająć się ich sprawą, więc odpowiada:

– W drodze do domu zajdźcie do Witebska, mieszka tam pewien Mendele. Powiedzcie mu, że rebe Ber z Międzyrzecza poleca mu zostać waszym przywódcą. Oto mój pas, weźcie go ze sobą na wypadek, gdyby was nie usłuchał i nie dał wiary waszym słowom. [2] Zaręczam wam, że gdy tylko się nim opasze, nie zdoła wam odmówić.

I tak się stało. Chasydzi niepomni na ziąb i mróz znów wyruszyli w drogę, wiedząc, że od tej chwili będzie im lżej. Radowali się nowo poznanym nigunem, który przynosili ze sobą z Międzyrzecza, i tak minęła im droga do Witebska. Dotarli do miasteczka, stanęli na środku rynku i rozpytują przechodniów:

– Gdzie tu mieszka wasz rebe Mendele?

Miejscowi patrzą na nich jak na, uchowaj Boże, szaleńców.

– Słyszeliście, co ci ludzie wymyślili? Jest u nas Mendele tragarz, jest Mendele stróż cmentarny i Mendele hafciarz, ale skąd rebe Mendele?! Nigdy nie było u nas żadnego rebego Mendele.

Zdziwieni chasydzi rozpytują dalej o rebego Mendele, lecz nikt o nim nie słyszał. Zupełnie zapomnieli, że rebe reb Ber nie kazał im szukać rebego Mendele, tylko po prostu [osoby o imieniu] Mendele.

Wędrują więc z ulicy na ulicę, z placu na plac, z zaułka w zaułek, dopytując się bez ustanku o rebe Mendele. Boże Abrahama! Skoro rebe reb Ber nakazał im udać się do Witebska, wiedział zapewne, co czyni! Pokrzepieni na duchu, znów zaczynają szukać rebego Mendele. Chodzą od domu do domu, otwierają drzwi, zaglądają do izb, pytając niecierpliwie:

– Czy tu mieszka rebe Mendele?

Ludzie śmieją się z ich niedoli, niektórzy złoszczą się, że przeszkadzają, lecz chasydzi nie zważają na nic i robią swoje. Ulicą przechodzi akurat jakaś staruszka, staje i przygląda się, jak wędrowcy obchodzą domostwa. Zaciekawiona podchodzi bliżej i pyta:

– Powiedzcie panowie, kogo szukacie?

– Rebego Mendele – odpowiadają jej.

– Rebego Mendele? – kobiecina wzrusza ramionami. – Nie ma takiego w naszym mieście. Mój zięć nazywa się Mendele, są też inni o tym imieniu, ale rebe Mendele? Nic z tego!

Słysząc te słowa, chasydzi jęli dopytywać:

– A czym się trudni wasz zięć? Staruszka na to: