RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 191 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 191


Pisma przedwojenne [9] 153

Stało się tak, że zły rok nastąpił na świecie, rok posuchy i uszczuplenia zarobków, mnożyły się [w nim] prześladowania i pogromy Izraelitów, ziemia nie rodziła plonów – wszak wiadomo, że „wajehi” zawsze wróży zgryzotę331i gniew narodów świata skupił się na Żydach. Obrzucano ich kalumniami i oszczerstwami, bito morderczo:

– To wy, nacjo o twardych karkach, winniście wszystkim nieszczęściom!

Cóż więc robią Izraelici? Biegają bezładnie zgnębieni i zatrwożeni, krzycząc z bólu, lub też nie krzyczą wcale, lecz cierpią niemo, a w ich milczeniu kryje się głucha rozpacz. Z otchłannych oczu Żydów wyziera strach. Łączą się ze sobą, pospołu zgrzytają zębami i uginają się cicho pod brzemieniem wygnania, lecz w głębi serc tli się ufność i nadzieja. Znaliśmy już gorszych od nich, faraona, Tytusa332i złoczyńcę Hamana, jednak wspólnie daliśmy im radę. Wytrzymamy. To nic takiego. Chwała Izraela nie kłamie!333. Wielka jest ufność w całym Izraelu!

Dziadek ze Szpoły, do którego ciągnęli rozgoryczeni synowie Izraela, wszyscy poszkodowani na ciele i majątku, od rana do wieczora zmuszony był biedny wysłuchiwać opowieści o ich zgryzotach, a każdy wzdychał ciężko:

– Dziadku drogi, zmiłuj się nad nami, prosimy cię, pomóż! Znużenie ogarnęło Dziadka ze Szpoły:

– Panie Świata, nie mogę dłużej cierpieć i znosić łez Twoich dzieci, proszę, weź je do siebie, zabierz, zrób z nimi cokolwiek zechcesz. Przygniata mnie ta ciężka odpowiedzialność. Nazywają mnie Dziadkiem, ale czy słusznie, skoro nie mogę im pomóc?

Błogosławionej pamięci Dziadek zwiesił głowę, pogrążając się w smutku.

Pod izbą Dziadka zgromadzili się chasydzi. Poszeptywali między sobą, chcąc poznać rzeczy przyczynę, aż wyszedł do nich szames i rzekł:

– Słuchajcie panowie, rebe nakazał wam rozejść się do domów.

Powstał wielki tumult i hałas. Zebrani wybrali kilku najstarszych, najbliższych rebemu chasydów i wepchnęli ich do izby, mówiąc:

– Wchodźcie, wejdźcie do niego i zapytajcie, co to wszystko znaczy? Mamy odejść? Dokąd mamy pójść? Akurat teraz znalazł sobie moment, żeby nas porzucić? Nie ruszymy się stąd! Nasz przywódca musi być z nami!

Szczery żal naszych pobratymców ciążył bardzo wybranej naprędce delegacji. Zebrali się w sobie i zuchwale, jak to chasydzi, nieustępliwi w kwestii przykazań bożych, wyważyli drzwi i siłą wdarli się do izby Dziadka. Posługaczowi, który opierał się i bronił im wstępu, wymierzyli dwa siarczyste policzki:

– Wynocha stąd, łobuzie! Masz nas natychmiast wpuścić!

Lecz gdy znaleźli się w środku, stanęli zmieszani, jakby im się rozum zmącił. Błogosławionej pamięci Dziadek pogrążony był w rozmyślaniach. W izbie panowała

niezmącona, święta cisza i to ona stłumiła cały smutek narodu Izraela, a jego cierpienia zakrzepły. Wielki strach ogarnął delegację.