RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 219 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 219


Pisma przedwojenne [9] 181

Przez pierwsze dni trudy wędrówki były jeszcze do zniesienia, ale w wigilię Chanuki, kiedy rebemu z Kocka zostało do przejścia zaledwie kilka wiorst, zerwała się nagle straszliwa wichura, tak że nie sposób było zrobić kroku. Wicher wyrywał stuletnie dęby z korzeniami. Siarczysty mróz kąsał boleśnie, jakby ktoś wbijał w ciało ostry nóż. Broda i pejsy reb Mendla zmieniły się w jedną bryłę lodu.

Co było robić? Nie pozostało mu nic innego, jak znaleźć we wsi jakiegoś Żyda i poprosić o nocleg. Tak też uczynił, lecz z niezmiernym żalem. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, by zabrakło go w Przysusze podczas zapalania pierwszej świecy chanukowej! Przezwyciężając smutek, rebe Mendel zapalił świece w lampce chanukowej i postawił je jak należy na parapecie okna wychodzącego na drogę. Mróz był wielki, szyby pokrywał szron, na dworze panowała ciemność. W całej wsi nie było widać żywego ducha. Słysząc muczenie krów i szczekanie psów, reb Mendel myślał sobie, jak wielka radość musi teraz panować w Przysusze! Ogromne uniesienie ogarnia brać chasydzką, gdy rebe reb Bunem udziela nauk w sprawach codziennych, a jego niewidzące oczy jaśnieją światłem nieziemskim. Tymczasem on, reb Mendel, siedzi w domu prostego arendarza, żona wieśniaka gotuje kluski ziemniaczane, a babka, stara arendarka, poucza wnuczkę, jak się naprawia i łata wełniany płaszcz. Tam radość, święto, uniesienie, a tu powszedniość, codzienne troski.

Choć usilnie się starał, reb Mendlowi nie udawało się zapomnieć o powszedniości i oddać się świątecznym powinnościom. Żałował, że zmarnował dzień, niczego się nie nauczył, nie poznał nowej wykładni Tory i doświadczał jedynie nijakości i bezradności.

Czas mijał. Zrobiło się późno. Arendarz, jego żona i dzieci udali się na spoczynek i zasnęli snem sprawiedliwych. Babka też już leżała w łóżku i tylko starość nie pozwalała jej spać. Z posłania pilnowała, by wnuczka starannie załatała płaszcz. Reb Mendel chodził po izbie tam i z powrotem, zatopiony w rozmyślaniach.

Nagle z zadumy wyrwało go zdanie kryjące w sobie głęboką tajemnicę. Staruszka wypowiedziała słowa prorocze!

– Sarciu – rzekła do wnuczki – napraw płaszcz, nim lampa zgaśnie. Zdumiony reb Mendel klepnął się w czoło:

– Ach, jaka świetna lekcja!

Wpadł w ekstazę, zaczął krążyć po izbie szybciej, powtarzał słowa babki i układał je w pieśń na melodię Pirkej Awot:

– Napraw swój płaszcz, nim świeca zgaśnie.

Gdy zgaśnie świeca boża, a więc ludzka dusza, zapal ją, bo zdasz sprawę przed Panem.

Reb Mendel już nie żałował, że zanocował we wsi. W domu arendarza objawiła mu się nowa wykładnia Tory.

Nazajutrz po zapaleniu drugiej świecy chaunkowej reb Mendel stał w bejt ha-midraszu reb Bunema w Przysusze otoczony tłumem chasydów i śpiewał głośno na melodię magida – mentora404:

– Napraw swój płaszcz, nim świeca zgaśnie.

Ludzie byli tak poruszeni, że zapomnieli, kto wypowiedział to zdanie i w czyim bejt ha-midraszu wprowadzono tę nowatorską wykładnię Tory. W ich pamięci pozostała