RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 238 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 238


200 Pisma przedwojenne [9]

– Nieokrzesany głupcze, ponieważ przemawiasz tak zuchwale, to znak, że twoja dusza skażona jest pychą, a pycha, jak wiadomo, to haniebna wada, przed którą ustrzeż nas Panie. Skoro tak, Zanwel, Baruch, Mordechaj, czemu stoicie z założonymi rękami? Przegnajcie go stąd!

Przepędzili go i szli za nim aż do granic miasta. Aszkenazyjczyk, nie mogąc się przeciwstawić tak licznej gromadzie, rzekł wreszcie z rezygnacją:

– Cóż, skoro mnie wyganiacie, pójdę gdzie indziej. Dam sobie radę, przecież Święty, niech będzie błogosławiony, mnie nie opuścił. Są, dzięki Bogu, inni cadycy na świecie!

Chasydzi stanęli jak wryci, dosłownie odjęło im mowę:

– Słyszał kto kiedykolwiek takie słowa? Jest bezczelny, nosi się jak goj, a mimo to gada jak człowiek pobożny, skromny i pokorny.

Żałując więc swego postępku, zaszli do błogosławionej pamięci Starca i opowiedzieli mu całą historię. Cadyk uniósł się gniewem:

– Łobuzy! Przeganiacie moich chasydów? Lećcie w te pędy i sprowadźcie mi go! Tak więc, przepełnieni czcią i uwielbieniem, pobiegli za wygnańcem. Gonili Aszkenazyjczyka wiele mil, by jak najszybciej sprowadzić go do Starca. Dysząc z wysiłku, nabiegali się solidnie po górach i pagórkach, nim go znaleźli. Nieopodal wsi Żywiec444

siedział sobie pod wierzbą nad potokiem, zaczytany w traktacie Horajot445.

Chasydzi podeszli i zawołali:

– Chodź uparciuchu z Garwolina, rebe cię wzywa!

Wędrowiec nawet się nie uśmiechnął, jakby się tego spodziewał.

Mieszkańcy Przysuchy wylegli przed domy i wyglądali przez okna, ciekawi niezwykłego widowiska: oto prowadzą małego Aszkenazyjczyka do domu rebego reb Bunema. Zżerała ich ciekawość, co też go tam czeka, czy ukarzą go w bejt ha-midraszu i wymierzą mu trzydzieści dziewięć razów, dostanie solidną chłostę, kto wie? Czy też dadzą wiarę, że ten Aszkenazyjczyk jest swój?

Gdy stanęli przed błogosławionej pamięci Starcem, ten pozdrowił przybysza i natychmiast zwrócił się doń po imieniu:

– Chodź Motel, idziemy na ceremonię obrzezania.

I tyle. Na tym błogosławionej pamięci cadyk zakończył rozmowę z Aszkenazyjczykiem. Podczas ceremonii powierzył mu zaś zaszczytną rolę sandaka446. Zdziwiło to ludzi. Nie przypuszczali bowiem, aby ten Aszkenazyjczyk miał jakiekolwiek pojęcie o chasydyzmie. Sądzili, że jest widocznie wielkim grzesznikiem i rebe chce mu dać szansę spełnienia dobrego uczynku, by otworzyć przed nim drogę do nawrócenia. Kiedy jednak wrócili z uczty po uroczystości i błogosławionej pamięci Starzec wprowadził Aszkenazyjczyka do swojego pokoju przyjęć, ich zdumienie sięgnęło zenitu:

– Coś takiego! Otwarły się przed nim bramy nieba!

Gość długo pozostawał w izbie cadyka. Chasydzi, stłoczeni u drzwi, usiłowali pochwycić jakieś słowo czy choćby sylabę, najlżejszy szmer, ale w pokoju panowała całkowita cisza. Nagle wyłonił się stamtąd Aszkenazyjczyk i z miejsca ruszył w drogę. Nie miał tu już nic do roboty. Wypełnił swoje zadanie w dziele naprawy świata.