RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 25 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 25


Wstęp XXV

ustrzegą się pokusy literaturyzowania, definiowanego przez niego jako naddatek fałszujący opis nader dramatycznej rzeczywistości domagającej się jak największej formalnej dyscypliny, prostoty i rzetelności. Ringelblum oceniał też nisko zdolność dziennikarzy do zachowania tajemnicy, tak ważnej dla istnienia ARG i losu ludzi z nim związanych62.

A jednak w gronie stałych jego współpracowników znalazł się zawodowy dziennikarz, człowiek żyjący przed wojną wyłącznie z honorariów prasowych. Był to właśnie Perec Opoczyński, znany zarówno z łamów prasy partyjnej, jak i z popularnych dzienników63. Ów osobliwie przychylny (w kontekście relacjonowanej powyżej opinii) stosunek twórcy „Oneg Szabat” do Opoczyńskiego-dziennikarza wynikał zapewne z kilku przesłanek. Jedną z nich mógł być fakt, że Opoczyński, wywodząc się z „ludu”, tylko dzięki własnemu wysiłkowi i samozaparciu stał się jednym z tak cenionych przez Ringelbluma żydowskich inteligentów-samouków64 zwracających się z serdecznym zatroskaniem ku światu, który ich wydał. Inteligentem, który głównym tematem swych publikacji czynił kwestie społeczne, a zbiorowym bohaterem „żydowski lud”, czyli ubogą, mówiącą w języku żydowskim ludność miast i miasteczek. Dodatkowym jego atutem były doskonałe referencje jako oddanego i aktywnego działacza partyjnego65 w przedwojennej Łodzi i w Warszawie.

Gwarancją znakomitego wywiązania się z zadania powierzonego przez „Oneg Szabat” był przedwojenny dorobek Opoczyńskiego, dla którego żydowska spauperyzowana Łódź (przedstawiona w opowiadaniach o Chaskielu Pącznerze oraz w reportażach Łódzkie izby i Łódzkie ulice66), a potem Warszawa, nie były egzotyczną terra incognita, ale doskonale rozpoznaną, bo zamieszkiwaną przestrzenią. Od 1935 r. zajmował przecież obskurne i wilgotne dwupokojowe mieszkanie w dzielnicy żydowskiej biedoty na warszawskim Muranowie przy nędzarskiej ulicy Wołyńskiej, w kamienicy oznaczonej numerem 21. O tym, jak wpłynęło to na ducha pisarza, wspominała jego siostra Rina67: „Bardzo cierpiał z powodu swego wielkiego ubóstwa w domu przy ulicy Wołyńskiej numer 21, a także z powodu całej biedy otoczenia. Napisał wtedy, że ilekroć wraca z redakcji i widzi obdarte, głodne dzieci z warszawskiego podwórka, jest po prostu chory”68.