RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 28 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 28


XXVIII Wstęp

przerastała jednak poprzednie, opisane i utrwalone w żydowskiej tradycji. Porażał stopień uwikłania w nią i współuczestnictwa w niej samych Żydów szukających uznania w oczach prześladowców, po to, by utrzymać się na powierzchni egzystencji. Opoczyński nie znajdował słów potępienia chociażby dla żydowskiej policji – okrutnych i przekupnych siepaczy. Z podobną surowością oceniał też innych żydowskich uczestników dezynfekcyjnego procederu: lekarzy i ich pomocników, którzy wykorzystując pełnione przez siebie funkcje, zamiast pomóc nękanym, wyłudzali od nich pieniądze. Niezwykle krytyczny był też wobec członków komitetu domowego wykorzystujących swoją uprzywilejowaną pozycję, a także zdobyte kosztem ogółu pieniądze, do tego, by dzięki łapówce uniknąć dezynfekcji. Ostatnia, trzecia część reportażowej trylogii, której miejscem akcji uczynił Opoczyński mikrosztetl – podwórze przy Wołyńskiej 21, przedstawia właśnie dzieje niesławnego komitetu przy owej kamienicy. Nie ma w nich budujących, a znanych skądinąd80, przykładów sprawnego funkcjonowania tej obywatelskiej instytucji. Jej działalność przy Wołyńskiej była wręcz zaprzeczeniem dobrego zorganizowania. Niczym dawny oligarchiczny i skorumpowany sztetlowy kahał, komitet domowy stanowił tu raczej intratne przedsięwzięcie garstki zamożniejszych lokatorów niż efekt demokratycznego i solidarnościowego myślenia. Jego niedbale organizowane i nieudolnie prowadzone akcje zawsze kończyły się niepowodzeniem. Wszelkie próby reformowania go lub wzniecania buntu ostatecznie ponosiły klęskę, ponieważ nawet najbardziej niezadowoleni, najgłośniejsi podwórzowi opozycjoniści, gdy w końcu i im udało się dostać do komitetu, posmakowawszy władzy i przywilejów z nią związanych, cichli nagle i nie próbowali już forsować zmian. Interesujące, że w tym samym 1942 r., kiedy powstał reportaż o komitecie domowym z Wołyńskiej, Opoczyński spisał dzieje podobnej instytucji działającej przy Muranowskiej. W czasie lektury trudno się oprzeć wrażeniu, iż Muranowska 6 leży na świetlistych antypodach mrocznej Wołyńskiej 21, że to zupełnie inny sztetl, ponieważ dom przy Muranowskiej zamieszkiwali w większości Żydzi zamożni i syci, zawsze jednak gotowi nieść pomoc uboższym sąsiadom. Kierowani humanitarnym odruchem i nakazem religijnym, wspierali ich bez względu na czas i okoliczności. Wojna jedynie wzmogła ich hojność. Z najofiarniejszych i najaktywniejszych wyłonił się powszechnie szanowany zarząd komitetu domowego, który nie trwonił wspólnotowych pieniędzy, pilnie dbał o interesy domu i o dobro wszystkich jego mieszkańców. Jednak mimo nagromadzonych pozytywów, Opoczyński nadał swemu tekstowi tytuł Tragedia komitetu domowego81. Nieszczęściem zarządzających wspólnotą przy Muranowskiej 6 nazywał paraliżujące ich bezmierne zaufanie lokatorów, którzy uparcie nie dopuszczając do zmian w składzie komitetu, mieli go czynić mniej rzutkim i walecznym w codziennym zmaganiu z okropnościami wojny. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że autor (sam będąc entuzjastą idei komitetów domowych i aktywnym jej