RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 288 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 288


250 Pisma przedwojenne [11]

także dzieci majstra. Później stawał się wyłącznie pracownikiem. Otrzymywał zapłatę nie co tydzień, lecz dwa razy do roku, raz na sześć miesięcy. Szewc pracował na ogół w innym miasteczku, z dala od rodzinnego domu i tylko raz w roku na święto Pesach jechał do swoich, żeby odwiedzić starzejących się rodziców. Na tę okazję zakładał nowe buty i nowy kapelusz. Jego życie nie odbiegało od codziennego życia innych żydowskich szewców w innych żydowskich miasteczkach. Jednocześnie w dużych miastach, rodził się

nowy typ szewca,

który nie był uzależniony od prywatnych i pojedynczych zamówień, lecz pracował na zupełnie innej zasadzie, dostarczając towar do hurtowników i magazynów. W dużych miastach szewcy, na ogół nie-Żydzi, byli zrzeszeni w cechach rzemieślniczych. Podczas gdy w małych miasteczkach żydowskich tamtejsi szewcy nie mieli żadnego formalnego wykształcenia, ci w dużych miastach ukończyli szkoły zawodowe i tam właśnie wyuczyli się szewskiego rzemiosła. Żydowski szewc w dużym mieście, nawet jeśli był mistrzem w swoim zawodzie albo nawet członkiem związku zawodowego, pracował w gorszych warunkach i dostawał od pracodawcy niższą pensję. Jak nieodłączny cień towarzyszyła mu na każdym kroku zła sława, o którą troszczył się właściciel magazynu, który zdawał sobie sprawę z wysokich kwalifikacji swojego szewca. Nie chciał on jednak, aby zależny od niego pracownik trochę się usamodzielnił w dużym mieście. Kierując się własną korzyścią, wolał, żeby Żyd pozostał w dalszym ciągu szewcem w małym miasteczku. Nie oceniał jego umiejętności w porównaniu do nieżydowskiego szewca i gdyby nie związek broniący żydowskiego szewca, walczący o podwyższenie jego zapłaty i niepozwalający wyrzucić go z miejsca pracy, żydowski szewc w mieście byłby jeszcze biedniejszy niż jego kolega po fachu w żydowskim miasteczku.

[2] „Zmechanizowany szewc”

w mieście, pracujący dla hurtownika lub właściciela dużego magazynu jest w dużo gorszej sytuacji od proletariusza. Sezon, w czasie którego ma mniej więcej zapewnioną pracę, trwa sześć tygodni w ciągu pierwszego półrocza i kolejne sześć tygodni w drugiej połowie roku. Oznacza to trzy miesiące pracy i dziewięć miesięcy bezczynności. Jednakże nawet podczas tych trzech miesięcy pracy nie może on zaoszczędzić na okres bezrobocia. W tym „martwym” sezonie żydowski szewc kręci się bezustannie po najróżniejszych miejscach, żywiąc nadzieję, że trafi na jakieś płatne zajęcie. Wśród 1200 szewców pracujących w Warszawie można znaleźć tylko nielicznych szczęśliwców, którzy przez cały rok nie muszą się martwić o kawałek chleba. Jeszcze większe powody do zmartwień ma

stary żydowski szewc,

który mimo dużego doświadczenia i wysokich kwalifikacji nie może konkurować z nieżydowskimi rzemieślnikami produkującymi luksusowe buty ani też nie może się pochwalić wystarczającą pracą. Również oni pracują tylko przez część roku. Duże znaczenie ma tu konkurencja z zagranicy. Żydowski szewc nie ma najmniejszych szans, żeby móc konkurować z masową produkcją napływającą z zagranicy. Dotyczy to wyrobów nie