330 Pisma wojenne [17]
strąciły dziesiątki tysięcy młodych ludzi obojga płci w otchłań całkowitej seksualnej apatii, właściwie wytrzebiły w nich namiętność i wygasiły w ich oczach ogień pożądania. Trudno uwierzyć, że chłopcy i dziewczęta mający po dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat spotykając się na ulicy czy w domu, rozmawiają ze sobą tak ozięble i oschle, jak gdyby mieli już poza sobą ten czas, kiedy buzuje w nich pożądanie, [2] a namiętne uczucia dopadają ich na każdym kroku. Cóż w takim razie powiedzieć o małżonkach, rodzicach dzieci, szczególnie dużych dzieci. Mężowie i żony mają na twarzach starcze grymasy i na każdym kroku powtarzają sobie i innym „Och, jacy my starzy, dziadkowie z nas, babcie…”, a przecież ci „dziadkowie i babcie” są często ledwo po trzydziestce. Wśród kobiet brak pożądania jest powiązany z utratą menstruacji i dzieje się tak nie tylko w przypadku mężatek, ale i osiemnastoletnich dziewcząt. Takie kobiety często mają blade twarze, sińce pod oczami i zgasłe spojrzenia. Nędza, znękanie, wieczny strach zmusiły wszystkich, nawet tych, którzy zachowali w sobie normalne seksualne siły, by unikać poczęć i dlatego dzieci urodzone wówczas w Warszawie można było zliczyć na placach jednej ręki. Nie było prawie [3] ślubów ani obrzezań. Kosa śmierci, którą ta bez przerwy wymachiwała nad żydowskimi głowami, uczyniła im myśl o rozmnażaniu po prostu wstrętną. Ludzie myśleli: po co sprowadzać nieszczęśliwe istnienia na ten świat? Mało tu przeklętych Żydów? Gdybyż to nasi pradziadowie się pochrzcili, nie cierpielibyśmy dzisiaj…
Jak bardzo obumarło życie seksualne, może świadczyć fakt, że nie bacząc na wielką nędzę, bardzo ograniczyła się prostytucja. Na początku wojny żydowskie kobiety po prostu rozkładały się na ulicach, sprzedając swe ciała za kawałek chleba. Jednak potem, w czasie poprzedzającym akcję, właściwie nie widziało się już prostytutek kręcących się po ulicach, nie było już na nie popytu…
Dziś, w czasie kreślenia tych zdań, kilka miesięcy po krwawej wywózce, można natomiast zaobserwować inne zjawisko, które z psychologicznego punktu widzenia jest [4] zrozumiałe: ci, którzy jedzą trochę lepiej, którzy pobrali z porozbijanych żydowskich mieszkań dostatecznie dużo rzeczy i je sprzedali, i teraz żyją sobie jako handlarze i szmuglerzy, i rozmaici kombinatorzy, chcą użyć, póty starcza życia, nachapać się. Chcą się ożłopać i obeżreć, bo jutro nie należy do nich, bo Treblinka spoziera na nich pustym czarnym oczodołem, a Niemiec tylko na nich czyha. Skazani na śmierć muszą się teraz napchać, bo jutro może być za późno…
Jednocześnie to już nie są straszliwe dni blokady. Jest dość spokojnie i ludzie chcą zapomnieć o zabranych rodzicach, siostrach i żonach i… żyją. Żony, którym zabrano mężów, i mężowie, którzy stracili żony, spotykają się, szybko się porozumiewają i zaczynają razem mieszkać, żyć… Czy owe żony zapomniały przez kwartał swych [5] mężów? Czy mężowie nie myślą już o swoich dzieciach i matkach tych dzieci, których krew nie zdążyła jeszcze wsiąknąć w ziemię? Czy ich sumienia są tak czyste, że ze spokojem mogą sobie teraz brać inne kobiety? Nie myślą o tym. Wybuchem namiętności chcą zagłuszyć krwawy jęk, koszmar zagłady i piją spragnionymi usty ze słodko-gorzkiego kielicha życia. W bramach i wejściach do domów spotyka się wieczorami pary, które kochają się tam pokątnie, teraz tak się dobierają, tak szukają sobie przeznaczonych. A wszystko to przez parę wieczornych godzin, kiedy jest się wolnym od pracy w szopie i mimo zakazu ryzykuje się wyjście na ulicę, choć niejeden przypłacił to głową.