RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 379 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 379


Pisma wojenne [17] 341

zajęcia jak do upadlającej czynności, a do jej wykonawcy jako do kogoś, kto zasługuje na potępienie.

Sami szabrujący najczęściej przybierają pogardliwy ton, owi prawdziwi „szabrownicy” chcą w ten sposób ukryć swą hańbę.

Na początku mówiono [14] po prostu i zwyczajnie „złodziejstwo”, „złodzieje”, ale ci, którzy krzyczeli „złodziejstwo”, sami czuli się ugodzeni tym słowem – przecież i oni zabierali rzeczy z izb i w żaden sposób nie znieśliby tego, by uznano ich za złodziei. A być może tłumaczenie jest prostsze – pojęli, że bezmyślnym jest nazywanie złodziejstwem sięganie po bezpańską rzecz, chyba że zabiera się ją, kradnie Niemcowi… Dość powiedzieć, że słowo „złodziejstwo” wydawało się niewygodne, aż wreszcie pojawiło się określenie „szabrować”. Było ono poręczne, szybko się przyjęło i żyje wraz z innymi pojęciami określającymi nasz stan, zajęcia, osobliwości naszych czasów, do których nie pasują staroświeckie słowa pochodzące ze spokojnej, stabilnej epoki. Teraz trzeba słowa, które samo zrodziło się na ruinach, w chaosie, trzeba słowa aktualnego.

[15] Można by je zamienić na stare żydowskie określenie „zwędzić”, ale byłoby ono wówczas tylko ironicznym nazwaniem kradzieży. „Szabrować” tymczasem jest czymś, co stoi pomiędzy zabraniem a zwędzeniem, jednocześnie nie byłoby ono teraz zrozumiałe dla goja, gdyż „szabrować” jest wspólnym dla niego i dla Żyda określeniem, zadomowiło się już w polszczyźnie, a i [językowi] żydowskiemu nie jest obce.

Słowo to weszło do powszechnego użytku i posługuje się nim wielu handlarzy, słyszy się je na każdym kroku, niezależnie od tego, czy jest potrzebnie, czy też nie. Odmieniają je na wszelkie sposoby i bawią się niczym dzieci piłeczką rzucaną w powietrze.

– Te, wyszabrowałeś toto? – pyta jeden drugiego, widząc, że tamten niesie coś pod pachą.

– E, ty, stary szabrownik! Myślisz, że wszyscy są tacy jak ty?... – odpowiada zaczepiony.

[16] – Niedobrze, bracie, ciuchy się kończą, nie będzie co jeść…

Takie rozmowy słychać na każdym kroku. „Ciuchy” to polskie słowo? Nie. A może żydowskie? Też nie. Przypuszczać można jednak, że pochodzi ono z żydowskiego „cichn” (powłoka – najpopularniejszego artykułu na rynku). Z „cichn” goj zrobił „ciuchy” (i w ten sposób chciał się tak porozumieć po żydowsku z żydowskim handlarzem). W taki sposób „ciuchy” stały się zbiorowym określeniem używanej bielizny pościelowej, a z czasem też ubrań.

Można powiedzieć, że te dwa słowa „szabrować” i „ciuchy” oświetlają niczym reflektory nasze obecne życie. Weszły one do języka żydowskiego jako symbole tego strasznego czasu, są niczym kamienie węgielne naszego gettowego więzienia. Wzgarda, z jaką się je wypowiada, nie bierze się z lekceważenia, ale z poczucia winy [17], z cichego wstydu, że obraca się rzeczami, które należały do kogoś, kogo wyrwały żelazne łapska i gdzieś go udusiły. Ludzie boją się, że spotka ich ten sam los. Dziś handlujemy ich rzeczami, żremy za nie i pijemy, a jutro z naszymi rzeczami zrobią to samo inni, podczas gdy my będziemy wydawać ostatni jęk w naszym strasznym zdławionym konaniu.

To stąd ta wzgarda i szyderstwo, które brzmią w „szabrowaniu”. To dlatego nie „bierze się”, nie „kradnie się” ani nawet nie „zwędza”, ale „szabruje”. Słowo to zrodziła epoka zagłady, rzezi milionów w imię brania na nich szaleńczego odwetu.