RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 389 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 389


Pisma wojenne [18] 351

na Nalewkach? Na którym podwórzu? Komendant wie, gdzie. Też chce posłać swojego najstarszego syna autobusem, ale przemyśliwa nad lepszym planem – sam go odwiezie do Małkini908pociągiem…

Syn Rywki, pracownik „gandi”909, też pojechał w tych dniach. Spośród lokatorów wyjeżdża po kilka osób każdego dnia. We wszystkich izbach mówi się tylko o jechaniu, wyruszaniu w drogę. Krawiec wojskowy i Żelechower, którzy niecierpliwie czekają, aż ich mieszkania będą gotowe, są jak dzieci i całymi dniami marzą o wyjeździe, o jechaniu do Rosji, dotarciu do dużych miast, Moskwy, Leningradu, Charkowa, gdzie można dostać wielkie, białe bochny chleba, pełne miski ryżu, ryby i mięso.

– S-s-łyszy p-p-an, sąsiedzie, słyszy p-p-an – jąka się Żelechower – rozmawiałem z chłopakiem spod dziesiątki, co wczoraj wrócił stamtąd po żonę i dzieci. Mówi, że ten, kto dostanie się na posadę u bolszewików, [9] może zarobić i pięćset rubli na tydzień, jedzenia ma w bród, tylko trzeba mieć szczęście.

– A jak się nie dostanie posady? – pyta krawiec wojskowy.

– Śpi się w bejt ha-midraszu – odpowiada Żelechower – i też się dostaje jedzenie. Dają trzy razy dziennie porcję chleba z zupą i się żyje.

Krawiec wojskowy przystałby już na wszystko, chociaż przeżył wielką wojnę i nie wierzy zbytnio w łatwe szczęście, ale boi się żony – Perele. Będzie się musiał jeszcze sporo napracować, zanim uda mu się ją przekonać, żeby pozwoliła mu jechać…

Żelechower i wojskowy krawiec nie mogą usiedzieć w izbie. Co rusz wybiegają przed bramę i słuchają toczących się tam rozmów. Nagle wjeżdża w ulicę wóz taki, jakie widać na ulicach miasteczek w Lubelskiem – wypełniony Żydami i Żydówkami. Żydzi wyglądają jak weselni goście – kobiety pięknie wystrojone, trzymają walizki na podołkach, mają rozpalone twarze. Dokąd to jadą?!

– Na tamtą stronę!

– Tak? Nie wierzę!

– Wierz pan, czy nie wierz, ale to prawda. Jadą na „tamtą stronę”.

Teraz będą się już z dnia na dzień mnożyć na ulicy te naładowane pasażerami wozy jadące na „tamtą stronę”. Żaden z sąsiadów nie może już wysiedzieć w domu, nie handluje się, nie pracuje się, wyprzedaje się z domu, co tylko się da, i marzy się tylko o przejściu [10] na „tamtą stronę”. Krawiec wojskowy, co bywał w świecie, wie już wszystko: przez Małkinię pociągiem, przez Otwock kolejką, a potem pociągiem, przez Hrubieszów i Zamość albo przez Siedlce pociągiem i przez Sokołów i Białą autobusem. Autobus od bonifratrów jedzie prosto do Sokołowa, ale co z tego – po bilet trzeba stać w kolejce cały tydzień i zapłacić za niego podwójną cenę.

Syn Rywki, który nie ma pieniędzy, poszedł na Pragę. Straż na moście przepuściła go za piątaka, którego dał w łapę polskiemu policjantowi. Niemiec udał, że nie widzi, i tak chłopak doszedł pieszo do Małkini, a stamtąd prosto przez granicę. Co prawda, przeleżał przy niej, na „ziemi niczyjej”, cały tydzień, ale potem przyszedł lepszy czas i żołnierze zawołali: „Towariszczi, perechoditie!”, to znaczy: „Towarzysze, przechodźcie”, i przeszedł. Teraz jest nie w Białymstoku, ale zupełnie gdzie indziej,