RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 420 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 420


382 Pisma wojenne [20]

Stoimy u progu roku czterdziestego. Instytucje niosące pomoc zubożałym Żydom zmierzają ku większej demokratyzacji. Zaczynają się interesować pracą komitetów domowych, postrzegając je jako bazę dla swej aktywności.

Piszący te słowa został wówczas wydelegowany przez pewną organizację na posiedzenie komitetu domowego przy Wołyńskiej 21. Oświetlał tam kwestię włączenia się w sieć komitetów domowych pod przewodnictwem ŻTOS933.

Zebranie odbywa się w mieszkaniu piekarza Brodskiego. Wokół wielkiego stołu zgromadziło się około dwudziestu osób, choć faktycznie komitet nie liczy aż tylu członków. Stosuje się jednak zasadę „wedle uznania” – kto chce, może przyjść na zebranie. Komitetowi od tego nie ubędzie… Na poczesnym miejscu siedzi reb Aron, handlarz workami, piękny mężczyzna, z półkolistą białą brodą, czerwonymi policzkami i różowymi ustami. Ubrać go w cylinder i atłasowy tałesik, a byłby podobny jak dwie krople wody do tych dostojnych Żydów z noworocznych kartek, które krawcy dostają zwykle od swoich synów-prasowaczy z żydowskich sweatshopów934 w Nowym Jorku. Na innym zaszczytnym miejscu, z miną człowieka, który zna swoją wartość, zasiada gospodarz domu. Sekretarz trzyma pióro w dłoni i protokołuje. Przed wojną był krojczym bielizny, zawsze należącym do cechu, ale pisać niestety nie umie. Protokołuje, choć od początku wie, [9] że żadnych protokołów, które można by zachować, nie zrobi. Przewodniczący siedzi obok reb Arona, mruga oczami, jak to on, i wygląda to tak, jakby krył swoje myśli. Jaki manewr wykona, stanie się jasne dopiero wtedy, gdy jego prawa ręka, a zarazem najzacieklejszy przeciwnik, wypowie swoje zdanie.

Tamten milczy jednak jak zaklęty, ma jeszcze czas.

Tymczasem załatwia się bieżące sprawy. Czyta się rodzaj protokołu z poprzedniego posiedzenia, na którego podstawie właściwie niczego wywnioskować nie można. Potem odbywa się sąd. Córka kapelusznika zostaje wysłuchana jako świadek. Ludzie z komitetu wchodzą nagle w rolę sędziów, są surowi, nie pozwalają świadkowi się rozwodzić.

Świadek zeznaje:

– Słyszałam, jak żona stolarza powiedziała: „Kim są ci ludzie z komitetu, żeby mnie pozywali na sąd? Niech komendant sam sobie głowę łamie, dobrze zarabia, utuczył się na tym komitetowym stołku”.

– Proszę mówić krótko – zwraca się do niej surowo sekretarz – co pani wie o tej kłótni?

– Co wiem? Wiem tylko tyle, że handlarka bajglami krzyczała, że temu podlecowi, żonie stolarza, nie podaruje, że zdziera z niej taki wysoki czynsz, a żeby tak ją pokręciło, tę taką owaką. Bo to ona nie wie, po co do tamtej przychodzą mężczyźni, z którymi się zamyka w mieszkaniu…