RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 439 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 439


Pisma wojenne [22] 401

momentu wcielenia go w życie [5] minęło kilka miesięcy. W tym czasie w mieście kwitł handel. Chłopi masowo zwozili z wiosek do miasta wszystko, co tylko mogli: kartofle, warzywa, nabiał, tłuszcz, drewno i torf, a nawet węgiel (było im łatwiej niż Żydom otrzymać go od władz, ale żądali za niego niebotycznych sum). Za pieniądze ze sprzedaży wiejskich produktów kupowali w mieście ubrania i artykuły kolonialne, w ogóle wszystko to, w co chłop musiał się zaopatrzyć.

Nie mniej żywiołowo handlowali polscy kupcy i kramarze. Wielu Żydów naprawdę się wówczas wzbogaciło, inni mieli pracy w bród i nikomu nie chciało się wierzyć, że Niemcom opłaci się zamknięcie getta.

Po żydowskich ulicach miasta jeździły już specjalne tramwaje z żółtymi tablicami959. Na ulicach, na których wciąż mieszkali goje i Żydzi, tramwaje miały tablice żółto-białe. Tramwaje z białymi tablicami kursowały po czysto chrześcijańskich ulicach. Mówiło się też już o wydanym Żydom zakazie podróżowania pociągami, ale mimo to wszyscy – Żydzi i goje – ciągle jeszcze wierzyli, że zarządzenie zostanie anulowane. Ale tak się niestety nie stało.

15 listopada 1940 roku getto zostało zamknięte. Żydom nie wolno było z niego wychodzić. Tylko gojom dano miesiąc, w ciągu którego mogli ze specjalnymi przepustkami przekraczać granice getta, rzekomo po to, by likwidować tam swoje interesy.

Przez ten miesiąc można było na rynku obserwować interesującą rzecz – grupki żydowskich handlarek i handlarzy otaczały goja lub gojkę i pchały im do ręki różnorakie dobra w okazyjnej cenie, ale goje złościli się na nich i krzyczeli: odczepcie się do wszystkich diabłów, niczego nie chcemy kupować! Ale to nie była prawda. Kupować chcieli, i to jak, [6] tyle że zamierzali wykorzystać sytuację i kupować za bezcen. I to im się rzeczywiście udawało. Od tego momentu goj zaczął odgrywać w getcie szczególną rolę. Stał się arystokratą, kimś wyjątkowym. Rozpieszczano go, schlebiano mu i dawano cukierki dla jego dzieci. Jednym słowem – stał się jedynym chlebodawcą.

Żydzi, którzy żyli dotąd jakoś z zaoszczędzonych jeszcze przed wojną pieniędzy i mogli sobie pozwolić od czasu do czasu na kupienie czegoś na rynku, przestali teraz kupować. Pieniądze się rozeszły i jęli już wyprzedawać sprzęty domowe, bieliznę i ubrania. Innym, którym posiadane dobra starczyłyby na lata spokojnego życia, obcy lub bratni donos oczyścił domy do cna. Przychodzili Niemcy i ładowali na ciężarówki pyszne dobra: ubrania, bieliznę i meble. Wszystko, do ostatniej sztuki. Pakowano pierścionki, złoto, srebro, brylanty. Ze szczególnym upodobaniem zabierano gotówkę. W ciągu kwadransa dawni posiadacze stawali się biedakami skazanymi na śmierć głodową. Żydzi nie byli już klientami, nie liczyli się już na rynku. Jedynym kupcem został goj. Jeśli wcześniej, w pierwszych miesiącach po wybuchu wojny, był on głównym odbiorcą towarów, to teraz stał się odbiorcą wyłącznym, z jednym wszakże wyjątkiem – wcześniej kupował wszystko, co wytwarzano i co Żydzi mu przynosili, teraz, kiedy getto zostało zamknięte i nędza zmuszała coraz większe grupy Żydów do wyprzedawania dobytku w zamian za suchy kawałek chleba, goj stał się wybredny, nie kupował już starych szmat, szukał najlepszego i najpiękniejszego towaru, ale tanio, bo inaczej nie kupiłby wcale.