Pisma wojenne [30] 455
30.
07.12.1942, Warszawa-getto. Perec Opoczyński, Relacja pt. רעדורב .אקסנילאװ ףיוא דראמ א" "טיונ סיוא לרעטסעװש ןײז טעגרהרעד [„Udręczony brat zamordował siostrę”]
[1] 7 grudnia na Wołyńskiej 21 doszło do mordu.
16-letni Mojsze Nadel zadławił na śmierć swoją dziewięcioletnią siostrzyczkę Perele. Oboje, morderca i zamordowana, byli pełnymi sierotami. Ojciec, Awrom Ben-Cijen Nadel, zmarł rok wcześniej, a matka Lea kilka miesięcy wcześniej. Padli oni ofiarą epidemii tyfusu plamistego.
Awrom Ben-Cijen Nadel był przed wojną tragarzem, jego żona zaś handlowała zieleniną. Oboje ciężko pracowali na kawałek chleba, aby wyżywić rodzinę. W czasie wojny Nadel za zaoszczędzony grosz kupił konia i wóz. Utrzymywał się z tego. Szło mu nieźle, aż do chwili, w której zaraził się tyfusem i zmarł. Wkrótce podobny los spotkał jego żonę i dzieci – wszyscy trafili do szpitala z tą straszną chorobą. Przeżyli, ale po powrocie do domu matka nie mogła już wstać z łóżka. W domu nie było nic do jedzenia. Z konia i wozu, które oddała w obce ręce, zarobek był mały. I tak oto zmarła ze zgryzoty. Po śmierci matki Mojsze próbował przejąć obowiązek utrzymania rodziny, lecz nie mógł sobie dać rady z koniem i wozem. Zajął się więc handlem papierosami, a konia i wóz wziął wuj Awigdor [2] z Wołyńskiej 2, handlarz zieleniną, który przyrzekł wspierać sieroty: szesnastoletniego Mojszego, dwunastoletnią Esterę i dziewięcioletnią Perele. Perele była chorowita, nerwowa i – podobnie jak matka – cierpiała na bóle kręgosłupa, a do tego zachorowała jeszcze na dyzenterię i robiła pod siebie. Młodociany żywiciel rodziny uginał się pod coraz większym brzemieniem i czasem załamywał się, nie mogąc go już unieść. Przyrzeczenie utrzymywania sierot okazało się tylko pustą obiecanką wuja. Dzieci otrzymywały raz dziennie trochę jedzenia, ale było to za mało i cierpiały głód. Młody żywiciel rodziny czuł się coraz bardziej przytłoczony, rozdrażniony, aż w końcu rozwścieczony jął bić chorą siostrzyczkę, wylewając z siebie całą gorycz. Doszło do tego, że kilka dni przed mordem zaczął jej grozić śmiercią. Na pytanie drugiej siostrzyczki, czy i ją zamorduje, odpowiedział krótko: „nie”. Krytycznego dnia młody zabójca był bardzo rozdrażniony. Okazało się, że w domu wuja spotkała go przykrość. Żalił się, że umiera z głodu i nie może już znieść udręczenia chorobą siostry. Przypadek sprawił, że starsza siostrzyczka, która zawsze była w domu, wyszła tym razem wcześniej do wuja, by coś zjeść. Chłopca ogarnął szał. Straszliwie pokłócił się z chorą siostrą, zaczął ją bić i wywlókł z łóżka na podłogę. Przycisnął kolanami jej brzuch, a rękami jął dławić. Był przy tym tak nieostrożny, że nie zamknął mieszkania. Kiedy dusił swoją nieszczęsną ofiarę, [3] otworzyły się drzwi i weszła dziewczynka żebrząca o kawałek chleba. Widząc, jak morderca dusi swoją ofiarę, dziewczyna uznała, że musi to być złodziej. Wybiegła na korytarz, czyniąc gwałt. Wtedy morderca zamknął drzwi i położył martwą siostrę na łóżku, przykrywając ją aż po czubek głowy. Tymczasem zbiegli się ludzie. Zaczęto pukać, a potem walić w drzwi. Morderca się nie odzywał. Kiedy toporem rozbito drzwi, uszedł niezauważony, ukrył się na strychu, a potem wszedł na dach. Kilku sąsiadów weszło tam po niego, ujęło go, a potem osadziło w stróżówce. Kiedy spytano, dlaczego dokonał tak strasznego czynu, powiedział, że dziewczyna sama się udusiła, nasuwając sobie kołdrę na twarz. Komendant