RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 61 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 61


Pisma przedwojenne [4] 23

bezpłatny jego druk. Czy w chwili, w której widzi swój adres i swoje nazwisko wszystko nie zaczyna jej wirować przed oczami? „Dziecko na sprzedaż…” to memento mori65 naszych powojennych czasów pełnych nieszczęść, głodu i beznadziei. Zrywa ono liść figowy naszej kultury i ukazuje nam wstyd zamorzonych na śmierć, tych, którzy postradali już ludzką postać i pozostają we władaniu jedynie pierwotnych instynktów.

Ciężko robi się na sercu, zatarła się bowiem granica między istotą rozumną a światem zwierzęcym. Żywioł nędzy niczym pustynny wiatr wdarł się do naszych domów. Straszliwe ubóstwo, głód i udręka pozbawiają ludzi rozsądku. „Dziecko na sprzedaż…”. „Kupcie ludzie, kupcie...” – czyż nie brzmi to jak ostrzeżenie, jak biblijne „policzone, zważone”66? Czyż nie jest to najbardziej osobliwe z haseł, którymi pobrzmiewa nasz czas?


[10] ...רעראָנש [Żebracy…]67

Wraz z nadejściem sezonu świątecznego, który przypada na aw i elul68, Żydzi imają się, by tak rzec, nowego fachu, to jest żebractwa.

Kiedy zachodzi się na cmentarne aleje, trafia się zaraz w ponury szpaler żebraków zawodzących: „dajcie grosz, dajcie”. Są tam mężczyźni, kobiety, dzieci, chłopcy i dziewczęta. Zdrowi i chorzy, wszyscy oni żyją z tego podłego zajęcia i bezczelnie natrętni rzucają się przechodzącym do kieszeni. Biada temu, kto nie chce im dać jałmużny. Naraża się wtedy na taki potok złorzeczeń i przekleństw, że nie wie, co ze sobą począć.

Tego zachowania żydowskiej biedoty nie można tłumaczyć tylko straszliwą nędzą, która szerzy się niczym zaraza. Żyd przyzwyczajony do pracy, do handlowania, bardzo przeżywa swoje bankructwo i wielce wstydzi się przy tym prosić o pomoc. Ale ci tutaj na cmentarzu nie należą do kategorii ludzi nagle zbiedniałych. Są zwykłymi żebrakami i z tego żyją. Są wyrachowani oraz doskonale wykwalifikowani w sztuce zaczepiania i odczepiania się. Kiedy się ich spotyka, trudno utrzymać nerwy na wodzy.

Ale czy nie ma na nich sposobu, środka, który pozwoliłby na spokojne przejście przez cmentarz, bez wysłuchiwania urągań i lżeń pod swym adresem?

Niemieccy Żydzi wprowadzili w swym opiekuńczym zamyśle stałą opłatę pobieraną na rzecz żebrzących. U nas o tym się jeszcze nie mówi.

Jednak ogłoszenie takowej, choćby najmniejszej, uiszczanej szczególnie przez odwiedzających cmentarze i przekazywanej na rzecz biednych, tak by bez przeszkód i przykrości można było dotrzeć do grobów bliskich, wydaje się potrzebne. Czy nie powinna o to zadbać gmina?