RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma Pereca Opoczyńskiego

strona 91 z 530

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 91


Pisma przedwojenne [6] 53

patrząc jej prosto w oczy, które wyglądały teraz jak dwie czarne jamy. Wyzierała z nich odwieczna rozpacz, stara jak świat96.

W sercach rozbrzmiewał nam chumaszowy nigun o Racheli97.

– Z łóżka już nie wstała – powiedziała po chwili staruszka. – Leżała twarzą do ściany, nie chcąc oglądać światła dnia. I tak odeszła w milczeniu…

W izbie panował zmrok, kiedyśmy się wreszcie ocknęli z odrętwienia.

Staruszka w milczeniu przygotowała nam posłania, a my położyliśmy się w ciszy. Jednak przez całą noc płoszyły nam sen jej bolesne westchnienia.

Nie było już po co uciekać. Było nam wszystko jedno. Cóż ujrzelibyśmy na powitanie? Naszą zhańbioną matkę?

Jeszcze przez kilka dni błąkaliśmy się po polach i jedliśmy kukurydzę, a potem wyszliśmy z ukrycia wprost na żandarmów, prosząc:

– Bierzcie nas, bijcie, zamknijcie w więzieniu! Nam jest już wszystko jedno. My już widzieliśmy nasz dom...


[1] טנזױט קיסײרד ןופֿ ענײא [Jedna z trzydziestu tysięcy]

Była jedną z trzydziestu tysięcy kobiet posłanych pod koniec wojny przez dowództwo armii austro-węgierskiej na zaplecze frontowe i osadzonych w biurach regimentów i obozów jenieckich na stanowiskach biuralistek. W owym czasie bowiem każdy żołnierz był na wagę złota i na front brano nawet pięćdziesięciopięcioletnich dziadków. Ktoś wymyślił więc, że można by jeszcze powołać dodatkowe trzydzieści tysięcy mężczyzn, a na zajmowane przez nich posady przyjąć kobiety. Były wśród nich panny młode i podstarzałe, ładne i brzydkie. Czy były też mężatki, nie mam pojęcia.

Tak czy inaczej, pewnego grudniowego dnia, kiedy ulewny deszcz i burza z piorunami sprawiły, że woda z hukiem spływała w dolinę, w jednym z obozów zaczął się jakiś ruch, poczęły się budzić uśpione i skrywane pragnienia.

Z początku żołnierze jedynie uśmiechali się znacząco i poszeptywali między sobą, a potem mówili już bez skrępowania. Ich wyposzczone ciała aż drgały od pożądania, któremu od tak dawna nie folgowali, a twarze wykrzywiał im bolesny grymas.

Deszcz przymusił wszystkich do siedzenia w barakach i koszarach. Bezczynni żołnierze przewracali się na swych leżach, przeciągali się, a ich niewyżyte ciała parowały, spływając potem. Dym ze skrętów z kiepskiej tabaki i grubego papieru spowijał wszystko szarym tumanem. Bure niebo wisiało ciężko jak brezentowa płachta okry–