strona 244 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 244


202 Rozdział 3. Poezja [55]

Młodego cadyka sprowadźcie w tej chwili,
Żebyśmy miast niego to was nie zabili!”

5

Słuchają zebrani straszliwej przemowy
I każdy ze sztybla chce unieść swą głowę,
Rzekomo do miasta ruszając, by może
Cadyka odszukać… Radzyner – o, Boże!

Już jakiś czas temu pojawił się w mieście,
A słońce inaczej świeciło tu wcześniej,
I nagle zielenią okryła się ziemia –
Przyjechał, przyjechał nasz cadyk z Radzynia!

I wietrzyk zaświstał drugiemu z rozmachem,
Ptaszęta świergotać zaczęły pod dachem –
Dobiegło ćwierkanie radosne, wzniesione:
Sam cadyk! Sam cadyk nawiedził te strony!

Sam cadyk – daj zdrowie – zamieszkał w tym domu –
O ptaszki maleńkie, nie mówcie nikomu!
O wiatry łagodne, wietrzyki niebieskie,
Nie świszczcie, nie mówcie, zamknijcie się wreszcie!

O trawy zielone – zwiędnijcie, zmarniejcie!
Ty słońce na niebie – nie jaśniej tak więcej!
Dopóki nie minie upiorna godzina,
Niech nie wie, nikt nie wie, kto tu się zatrzymał…

6

O, niech nikt nie pozna… Choć widać dokładnie.
Niech z ust, nie daj Boże, zły dźwięk nie wypadnie,
Niech oko nie mrugnie, niech ręka nie wzruszy,
Spoglądać po sobie i zamknąć swe uszy…

[5] Włodawa potrafi sekrety utrzymać…
Lecz jakże nie widzieć tej łaski oczyma?
Wypełnia ulice, przemawia i woła –
I widać ją, słychać, jest wszędzie dokoła!

Jak jasne promienie wciąż drga na powiekach,
I z siłą się wdziera do serca człowieka,
Przedziera się, drga i na wskroś wręcz przechodzi,
Jak jasność najświętsza ogromnej dobroci –