strona 268 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 268


226 Rozdział 3. Poezja [55]

Nie goni nikt przecież!… A właśnie, że goni…
Strzelają z karetek, raz strzelą – i koniec!

Już nie ma go, auta, SS też już nie ma,
I nie ma już Żyda, lecz trup na kamieniach.
Strzelają z karetek, trafiają udatnie,
Jak błogo jest temu, kto z grupy wypadnie,328

Jak błogo jest temu, kto w biegu trafiony,
I błogo, kto zginął na bruku, pod domem,
[28] W mieszkaniu czy w łóżku, na schodach, w salonie –
Nie żyje. Choć grobu nie zazna, to – koniec!

4

To koniec… Kto z taką pogodzi się śmiercią?
Ze świeczki spalonej nie będzie ni ćwierci,
Z człowieka tymczasem, najmilszy o Panie,
Na ziemi tej szkielet przynajmniej zostanie!

Bo człowiek mieć musi swą kupkę popiołów,
By było gdzie płakać i chwalić pospołu…
Nie pozwól, o Panie Wszechświata, z kamienia
Nad grobem usunąć litery imienia,

Nie pozwól im leżeć na bruku bez wstydu –
A zamiast tym żywym, przyglądnij się Żydom
Umarłym… Nieżywi kierują swe płowe
Spojrzenia ku górze, za Tobą, Ejn-Sofem329

I przypatrz się martwym tym Żydom – o, biada…
Już każda ulica z nich właśnie się składa,
I Lublin też cały! I skwery, zieleńce,
Żydowskich ciał góry, a może i więcej!

I wszyscy zabici, i ofiar bez liku,
I wszystkie do Ciebie powstają w okrzyku:
„Nie zsyłasz pomocy gdy żywi cierpimy,
Bądź łaskaw choć dla tych, co między martwymi”.

5

Wtem cadyk – w dół wzrokiem zmęczonym potoczył –
I łzy jak groch wielkie pociekły mu z oczu…