strona 325 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 325


Rozdział 4. Proza [71] 283

– Wiecie – krewki szlachcic zwrócił się oschłym tonem do młodych marynarzy (stali obok w tłoku) – czy wiecie, skąd to całe zło pochodzi, te wszystkie nieszczęścia w dzisiejszym świecie? – jego spojrzenie zatrzymało się na nędznie odzianym, przygarbionym Żydzie. – Do dziś niestety nie zrobiliśmy dla nich osobnych wagonów… Tak… to całe zło bierze się stąd, że on, ta ich szycha o imieniu Hitlerek, należy do tego samego gatunku jak ten oto właśnie osobnik. To od niego…, od pŻydap, wywodzi on swój rodowód!

– Tak, właśnie tak jest i nie ma co do tego żadnych wątpliwości, moje dzieci – ksiądz przekonywał zdziwionych marynarzy. – Tak, to Żyd, Żyd!… Teraz już rozumiecie – wskazał długim palcem – dlaczego dziś jedziemy przelewać krew? – Ponieważ – mówił z dykcją, dobitnie – ponieważ Żyd całym swym jestestwem pożąda krwi… Bez krwi nie potrafi żyć jak ryba bez wody…

Wśród zmobilizowanych był również Bernard, wysoki, poważny chłopak. Jego rodzina została na peronie razem z innymi, którzy odprowadzali swoich synów.

[3] Żegnano się z najbliższymi i najdroższymi, ale i bez tego wśród tłumu panował nastrój przygnębienia. „Nie chcieliśmy tej wojny, wypowiedziano nam ją wbrew naszej woli. Odpowiedzieliśmy na nią nie dlatego, że chcieliśmy, lecz dlatego, że musieliśmy” – tak uważano.

Mało kto wierzył, że pożoga wojenna ogarnie cały kraj.

Rodzina Bernarda mieszkała od lat na jednym z podwórek ulicy Granicznej, na czwartym piętrze. Podwórko było długie i wąskie. Lokatorzy często widywali się przez okna i jeden znał drugiego od wielu lat. Głową rodziny był Gedali Berman. Od niego wyszły dwie latorośle, dzięki którym rodzina znacznie się rozgałęziła. Jedną gałąź tworzyła synowa [x] gHgodes (syn nie żył) z dwoma synami Bernardem i Aronem oraz córką Edą. To razem z nimi mieszkał Gedali. Wchodziło się do nich przez pierwsze drzwi lewej oficyny. Druga gałąź rodziny składała się z zięcia Józefa Szpiro, jego żony – córki Gedalego – Miny i ich jedynego syna – studenta Rafała. Mieszkali w tej samej oficynie, tylko jedne drzwi dalej.

Obie rodziny żyły z pracy własnych rąk (nie z majątku) za miesięczny zarobek. W młodości Gedali pracował w fabryce trykotażu (pracował u kogoś). Teraz posiadał własną niewielką maszynę trykotarską. W sezonie stawiał ją w korytarzu.

Wzrostem i charakterem Bernard wrodził się w dziadka. Był człowiekiem wymagającym od siebie i innych, a nade wszystko uczciwym, który nie robił machinacji i czuł odrazę do kłamstwa, małoduszności oraz skąpstwa. Wyróżniał się powagą i rzetelnością. Bernard posiadał wielkie zdolności organizacyjne. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Handlowej przyjął posadę dyrektora w fabryce mydła, w której wcześniej pracował jako zwykły robotnik. Mimo dobrego pod względem materialnym położenia był zawziętym wrogiem konsumpcji i luksusu. Robotnicy fabryki odnosili się do młodego dyrektora z wyjątkowym szacunkiem.

Bernard miał przy sobie specjalny list9 ciotki Miny Szpiro (z drugiej gałęzi) do jej męża, Józefa, który w tym właśnie czasie [4]10 spędzał urlop z synem Rafałem w lasach Wyszkowa.