strona 327 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 327


Rozdział 4. Proza [71] 285

urodził, spędził dzieciństwo i młodość aż do przybycia do Warszawy. Tutaj, [x]14za miastem mieszkała jego stara matka z córką i wnuczętami. Rafał zabrał ze sobą część swoich książek. W wolnym czasie bb[na stronach zadrukowanych]bb małymi literkami szukał odpowiedzi na odwieczne pytania ludzkości.

Miasteczko leżało nad brzegiem Bugu pośród plaż i lasów. Nawet wojenny alert nie był w stanie zakłócić spokoju tej zielonej przystani15.

[Rozdział] d– 2 –d [x]16

Właśnie zaczynała się u Bermanów w Warszawie codzienna krzątanina – robienie zapasów żywności, stanie w pogonkachp, słuchanie przez radio zarządzeń, wiadomości i alarmów przeciwlotniczych. Każdego dnia, z każdą przeżytą godziną działo się coś nowego. Furmanki z uchodźcami ciągnęły z prowincji – zarówno spod samej granicy, jak i z pobliskich miasteczek wokół Warszawy. Przyjeżdżały z Łodzi i okolicznych miejscowości. Gazety podawały mgliste komunikaty, wydrukowane pośpiesznie na pojedynczych stronicach papieru, bez artykułów. Na chodnikach stały długie kolejki po chleb – od rana do wieczora. Samoloty wroga huczały nad głowami. Cztery do pięciu razy na dzień syreny alarmowały o niebezpieczeństwie. Tu i ówdzie domy zostały zniszczone i ludzie błąkali się pośród ruin. Walka o chleb była silniejsza od strachu przed śmiercią – [kiedy nadlatywały samoloty,] ludzie stali w kolejkach nieporuszeni. Mało kto decydował się na odstąpienie miejsca innej, obcej osobie – nawet w sytuacji największego zagrożenia.

[6] O piątej Mina stanęła w kolejce przed piekarnią. O dziesiątej przyszła do ojca z małym bochenkiem pod pachą. Była wyraźnie zaniepokojona wiadomością, że miasto Wyszków, gdzie mieszkała jej teściowa, szwagierka i wreszcie jej mąż z synem, zostało doszczętnie spalone już piątego dnia wojny17. Wyszkowscy Żydzi stracili cały swój dobytek. Kto tylko był w stanie poruszać się o własnych siłach, uciekał przez most do lasu, do sąsiednich wiosek i miast, także do Warszawy – gdzie tylko nogi poniosły.

W nocy z 6 na 7 września, szóstego dnia od wybuchu wojny, zostało wydane zarządzenie przez radio: „Młodzi ludzie, zdolni do noszenia broni, mają zgłosić się do armii”. Dzień później to zarządzenie zostało uznane za [x]18 nieporozumienie. Padł rozkaz: „Barykady na ulicach Warszawy! Przystąpić do obrony!” Z tego powodu drogi wokół Warszawy zrobiły się czarne od przybyszów. Docierali [do stolicy] drogami i ścieżkami z głębi kraju.

Na ulicach wznoszono barykady, głębokie i szerokie doły otoczone zewsząd belkami, deskami i kawałkami mebli. Ludność cywilna budowała je sama zgodnie ze