strona 349 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 349


Rozdział 4. Proza [71] 307

Przez ponad miesiąc Gedali siedział zaszyty w mieszkaniu. Wstydził się pokazywać bez kapelusza i brody. Teraz stał na ulicy i wdychał powietrze. Wdychał je pełnymi haustami. Był jesienny dzień. Naprzeciwko sterczały posępne ruiny, [wyglądały] jak zmarli, gotowi rozpaść się w każdej chwili. Ten ponury widok nie przeszkadzał Gedalemu delektować się powietrzem.

Dozorca Walenty przechodząc obok, podkręcił wąsa i rzekł do starca ściszonym głosem:

pPaniep Berman, łapią… Gedali nadstawił ucha:

– Nic nie słyszę…

Walenty wrzasnął mu prosto w twarz:

– Jesteś Żydem czy nie? Jeśli jesteś Żydem, to nie stój pan na ulicy rozparty jak hrabia! Zrozumiano?

Nie było czasu, żeby zrozumieć. Przed Gedalim stał już młody żołnierz i wymachiwał sztyletem:

nJude, kommn!99

Gedali nie pamiętał, co działo się z nim potem. Przechodnie widzieli, jak stary Żyd dostał potężny cios w bok, jak upadł, rozbijając sobie głowę. Widzieli, jak ten drugi [Niemiec] w mundurze oficera napuścił na starca wielkiego owczarka, który ucapił leżącego za kark i trzymał tak długo, aż ten odzyskał przytomność i podniósł się z ziemi.

Zakrwawiony Gedali stał teraz z innymi na długim podwórku. Starzy Żydzi z długimi siwymi pejsami i brodami stali w szeregu „na baczność” jak żołnierze. Taki był rozkaz tamtych. Jeden z nich rzucił komendę:

nKnien, knienn!100

[38] Nikt nie zrozumiał. Rzucił się z gumową pałką na Gedalego i pozostałych.

nKnien, schmutzige Banden!101

Teraz „banda” zrozumiała, czego od niej zażądano. Kazano im uklęknąć. Grad gumowych pałek posypał się na ich głowy. Oficer znowu rozkazał:

nSingen, singen, verfluchte Banden!102

Więc zaśpiewali! Chasydzkie niguny z Aleksandrowa i Góry Kalwarii, nasycone słowami otuchy i modlitwy:

– Bóg nam pomoże… Zetrze w pył wszystkich naszych wrogów. Tylko jeden z nich nie miał odwagi śpiewać.

nWarum singst du nicht, Dreckskerln?103

I elastyczna, gumowa pałka trafiła w niego. To był dozorca Walenty. Krew zalała mu oczy. Poczuł w ustach jej słonawy smak. Kiedy go schwytali, nie zapytali się, czy jest Żydem. Jego nieco zakrzywiony nos im wystarczył. Tak jak młodzi ludzie, którzy tego dnia „pracowali” ze starcami, dostał od razu w zęby i poczęstowano go porcją gumy (nie pomogło mu, że się przeżegnał). Teraz już nie powstrzymywał się od śpiewu: