strona 355 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 355


Rozdział 4. Proza [71] 313

GETTO!!!…

Dziś rano to słowo obiegło całą Warszawę128.

Bernard spojrzał na pierwszą stronę gazety – „nBrautwerbungn”129(Swatanie się z narzeczoną)130

W domu pana młodego znajdowało się pianino i kominek – tak jak na książęcy dom przystało. Lecz wielkie zmartwienie zawisło nad arystokratycznym domem, jako że kapitan Moltke131był starym kawalerem i nie potrafił znaleźć sobie narzeczonej – żadna mu nie odpowiadała. Kapitan jednak musiał się ożenić. – Trzeba go wyswatać – tak nakazała świętej pamięci matka.

Trudno zmusić się do miłości…, aż tu nagle los odmienił się na lepsze, jakby wszystkich siedem niebios rozwarło się przed rodziną kapitana Moltkego.

Kapitan patrzył na rozgwieżdżone niebo już ze swoją siedemnastoletnią narzeczoną (w końcu się znalazła). Czekał na swoją własną gwiazdę, która pladap chwila miała pojawić się na horyzoncie. To była szczęśliwa gwiazda jego nieboszczki matki.

– O, jakież to wielkie szczęście dla mnie, mój drogi, że czcisz pamięć swej matki, o Boże! – młoda narzeczona nie mogła się nadziwić. – Odszukam twą gwiazdę – zapewniała go gorąco – i będę oddawać jej cześć tak samo jak mojej…

– Och, moje kochane serce, moja droga Mario!

Powietrze drgało od soczystych pocałunków. Będzie ślub i będzie potomstwo, jak tego sobie życzyła świętej pamięci matka – wreszcie zazna spokoju na tamtym świecie.

– Moja kochana Mario – prawił jej komplementy – jakże szlachetna i delikatna jesteś, twoja dusza i ciało. Czy naprawdę chcesz zostać moją żoną – zarówno duszą, jak i ciałem?

pCmokp w usta i jeszcze jeden… Narzeczona była w euforii. Odrzekła mu: [47] – Chcę… Chcę… Jestem szczęśliwa… Nowela kończyła się na wesoło.

– Moja pierwsza dziewczyna była polska – zwierzał się kapitan Moltke. – Moja druga dziewczyna była… żydowska – spowiadał się dalej – nie oparłem się żadnej pokusie…

Dziecko Srolkego wciąż krzyczało ze strachu:

pPali się, mamuniap!

Bernard wyrzucił gazetę. Ogarnęła go pustka.