338 Rozdział 4. Proza [71]
jazgotali handlarze i żebracy. Tak więc rodzina Wolfów postanowiła wynająć większe mieszkanie przy pŻelaznej Bramiep.
Wśród gości, którzy przyszli uczcić nowe mieszkanie, było małżeństwo Peiper – on był wychrztą i dentystą z okolicy Żurawiej – oraz siostra Estusi, Perla, razem ze swoim dwunastoletnim synem Lejbuszem i mężem Nechemią Fusnagelem – wraz z wybuchem wojny jego firma „Percheliusz” przestała istnieć. Goście rozmawiali o pracy przymusowej, a także o tym, że Żydzi muszą wynieść się z kilku dzielnic miasta.
Nechemia skarżył się, że wszystkie źródła dochodów odcięto i trzeba żyć z ciułania groszy, że czynsz z jego własnego domu na Zamenhofa będzie odtąd spływać do kasy niemieckich komisarzy, którymi są volksdeutsche.
Najbardziej zatroskany ze wszystkich był jednak Peiper:
– Zarobek jak zarobek – machną ręką – zawsze jakiś pieniądz się znajdzie – to najmniejsze zmartwienie.
Ale ostatnie zarządzenie określające, kto podpada pod kategorie „Żyda”, głęboko go oburzyło, ponieważ dotknęło Bogu ducha winne dzieci216.
Peiperowa trzymała się trochę na uboczu. Od czasu do czasu na jej chudej piersi połyskiwał cienki srebrny łańcuszek, na którego końcu zwisał złoty krzyżyk.
– Czego oni chcą od naszych dzieci? – rozłożyła [bezradnie] długie dłonie. – Antoś jest zagorzałym Polakiem, należał do Związku Chrześcijańskiego217.
[20] – On jest endekiem – jak ja jestem Żydem… – odezwał się Peiper. – A mała
Małgosia jest pobożniejsza od papieża.
Nikt z zebranych nie okazał mu jednak współczucia, palił więc papierosa za papierosem.
– A jak z chlebem kartkowym? – Perla podjęła nowy temat. – Dostajecie chleb z przydziału jako Żydzi czy chrześcijanie?
Dentysta zaczął mówić i rozgadał się na dobre. Opowiadał, jak Antoś przyszedł do niego z płaczem [i zapytał]:
– Tato, czy jestem Żydem? Prawdziwym Żydem? Czy mój dziadek był Żydem? Chełmskim? Chasydem? [Takim] pZ bródką i pejsamip?218A [kim jest] mama?
Peiper opowiadał o tym, jak chłopiec rozchorował się od tych pytań i musiał położyć się do łóżka. Potem opowiadał o krewnym z Chełmna, o zarządzeniach sadystycznego Kreishauptmanna Hagera219i o tym, jak w listopadzie ubiegłego roku SS-mani wypędzili tysiąc Żydów z Chełmna za miasto i w ciągu niespełna godziny starli ich z powierzchni ziemi.
Głośny dzwonek do drzwi. Wszyscy poderwali się przestraszeni. Wolf wybiegł przez kuchenne drzwi, za nim Nechemia. Ale wszedł nikt inny, jak tylko pAntośp. Krwawił i cały się trząsł. Z ledwością mówił: