342 Rozdział 4. Proza [71]
[26]
* * *
– pWandap! Lubię dźwięk tego słowa, brzmi jak srebrzysty szmer górskiego potoku. To romantyczny dźwięk – powtarzał pMazurp kilka dni później u Estusi w jadalni. – pWandap…
– pWandop! Dlaczego nie wyjdziesz z Lolą trochę pospacerować? Sama przypilnuję obiad w kuchni – Estusia zwróciła się do służącej z nieskrywanym niezadowoleniem. Dziewczyna zbytnio przyciągała uwagę otyłego komisarza.
Kiedy Estusia została sama z pMazuremp, ich rozmowa toczyła się wokół intymnych obyczajów nowoczesnej kobiety, liczby adoratorów (niedwuznacznie: kochanków226), na których pozwala sobie dzisiejsza kobieta.
– Co się zaś tyczy mojej osoby – mówiła Estusia, opędzając się od dymu papierosa – jestem wierna mężowi od ślubu.
– Wierzę, droga pani, że nie brakowało pani ppowodzeniap227u mężczyzn – odrzekł pMazurp tubalnym głosem.
Estusia zaczerwieniła się. Zwierzyła mu się ze swojego sekretu do ucha:
– Muszę Panu powiedzieć, że miałam taki wpływ na mężczyzn, naturalnie w młodości, że jak któryś wpadał do mnie na minutę, zostawał na godzinę, dwie, trzy – i siedział jak zamurowany na swym krześle.
pMazurp:
– Mmm… Ona:
– Ja również mam romantyczną naturę. Mówiła o miłości.
– Wie Pan co, panie pMazurp – wyznała Estusia – taka kobieta jak ja nie powinna się nigdy zakochać. Ponieważ przyzwyczaiłam się tylko do jednego mężczyzny i nie potrafię się już odzwyczaić… W moim sercu powstała ziejąca przepaść, gdyż znacznie gorsza od pustki jest samotność, która ciąży na usposobieniu kobiety niczym smutek… Wy, mężczyźni, nie znacie kobiet, nie wiecie, z jak z wieloma rzeczami musi się ona pożegnać w życiu. Jak Pan myśli, Panie pMazurp – kokietowała Estusia, próbując wcisnąć swoje drobne dłonie w jego szerokie niczym łopaty ręce – mam rację czy nie? [27] – W pryncypiach, tak – odparł pMazurp. – Ale jeśli chodzi o serce, to ono nam dyktuje, co mamy robić… na przekór wszystkiemu. Jakby to ująć, głos serca jest głuchy na wszelkie prawa i doświadczenia. Polskie przysłowie powiada: [„] Serce nie sługa, nie musi się słuchać”228.
Pod koniec rozmowy wróciła Lola. Energicznie zadzwoniła do drzwi. Nie chciała spędzać czasu na przyjemnej przechadzce. Usadowiwszy się na kolanach matki, zaczęła zagłuszać gościa głośnym krzykiem. Pożegnał się. Estusia odprowadziła wychodzącego pMazurap tęsknym wzrokiem:
– Do widzenia…