Rozdział 4. Proza [71] 379
Przy jakiejś ulicy płaczące dzieci próbowały przywrócić do życia opuchniętą matkę: „Boję się, zimno mi…”. W ich oczach czaił się strach przed jutrem, ich los był przesądzony.
– Żydowskie serca – skamieniałe serca!…
Jak zwykle serca zamożnych ludzi skamieniały. Strach przed głodem zamknął ich rękę i wzmocnił im żołądki. Nic nie było w stanie poskromić ich niepohamowanych apetytów, pozatykać im wielkie, żarłoczne gęby.
Głód zbierał krwawe żniwo. Jak olbrzymi pająk rozpościerał swoją sieć nad dachami getta.
* * *
Od siedmiu miesięcy Perla prowadziła wojnę z matką.
– Nie smakuje ci świński tłuszcz – to możesz głodować razem z innymi. Masz biedną siostrę, która serdecznie cię nie znosi – Perla buntowała się przeciwko matce, która jadła tylko koszerne potrawy.
– Wyrodna córko, jak możesz mnie zmuszać? Przeżyłam życie jako pobożna Żydówka – prosiła staruszka.
– I dość się już nią nabyłaś – odgryzała się córka.
– Przecież świński tłuszcz rozstraja mi żołądek i wywołuje biegunkę… [89] – To nie jedz wcale…
– Wychrzto – warknęła staruszka – tacy jak ty prędzej się udławią niż zobaczą światło wiekuiste.
Lejbusz przeciwnie, z przyjemnością raczył się białym chlebem ze smalcem, sałatą ze śmietaną, jak również świeżą smakowitą338 szynką, którą konduktor tramwaju przynosił od czasu do czasu z „tamtej” strony.
– Niech pbabciap nie je – Lejbusz stanął po stronie matki.
Również Nechemia należał do wspólnego frontu przeciwko [teściowej]:
– Niech sobie poszuka takiej jadłodajni, jaka jej się podoba…
Lejbusz zrobił się stateczny339. Mieszał sadzę z a[pastą]a, pakował ją do pustych tubek i sprzedawał. Uczył się wyrabiać ręcznie mydło. Ojciec był zadowolony, że syn stara się zarobić [kilka groszy]. Lejbusz rozstał się z Hintlem, z premedytacją zostawił go na [odległym podwórku], ale jamnik sam wrócił i piszczał żałośnie pod drzwiami jak [porzucone] dziecko… Krzywymi łapkami grzebał w pśmietnikup na podwórku i nie pozwalał nędzarzom przeszukiwać odpadków.
U Perli w spiżarni połyskiwały pozakładane na szafach wypolerowane kłódki. Pewnego dnia w zamkniętej szafie zalęgła się pleśń. Najpierw na kiełbasie i szwajcarskim serze, potem przerzuciła się na suchy chleb, pieczony boczek, pokazała się na winogronach i truskawach, przystroiła kwiatami dno szafy. Słoje340 konfitur, słone masło i marynowane śledzie stopiły się razem z mąką pszenną, kaszą gryczaną i perłową. Choć ciężką walkę przyszło stoczyć pleśni z cukrem pudrem i brązową marmoladą, wszędzie