Rozdział 4. Proza [72] 411
– Chłopcze trzymaj się! Oddaj bonę! Chłopcze trzymaj się! Wszyscy równi! Ha, ha, ha! Wszyscy równi! Wszyscy równi! Ha, ha, ha!
* * *
Matka wyszła z dzieckiem na ulicę i usiadła z nim na mokrym chodniku, aby żebrać o jedzenie. Jak długo tak siedziała, nie zauważył nikt. Nagle jej błagalny, chory z głodu szloch zamilkł. Krzyk na jej ustach obumarł razem z jej ciałem…
Ludzie, przechodnie podbiegli do dziecka, wyrywali je sobie z rąk i próbowali zabrać je od martwej matki. Dziecko płakało rzewnymi łzami i nie dawało się żadnym sposobem oderwać od matki. Rączki trzymały się jej ostatkiem sił, a krzyk dziecka „Mamo, mamo” – wzniósł się do nieba jak cień…
Szklane oczy martwej matki patrzyły bez wyrazu w kierunku nieba i prosiły, żądały niesłyszalnym krzykiem o pomoc dla jej biednego dziecka.
I wówczas słońce musiało stawić czoła buntowi w niebie. Chmury podjęły z nim szaleńczą walkę. Śniegi i deszcze puściły się w świat, rzuciły się zajadle na chmury i głośny krzyk rozlał się jak śnieg i woda po świecie, rozbił się o mury i nie dotarł do ludzi:
– Krzycz, Żydzie, krzycz!– cichy, niewyraźny krzyk rozległ się w próżni…
d21.V.1941d432
[30] [Jehuda] F[el]d
Wygnanie z P-ka433
Szlojme Felczer – tak wołano na niego w mieście. Gdy zaś ktoś był na niego zły i ostrym słowem chciał zbesztać rzeczonego, wylewając jednocześnie swoje żale, ma się rozumieć za jego plecami, wołał: „Co za goj ten Szlojme!”…
Szlojme – Goj – Felczer – faktycznie wyglądał jak prawdziwy goj. Wzrostu był wysokiego i potężnej postury, zaś aby wydać się choć trochę chudszym, sztywno wyciągał się w górę, prostował plecy niby żołnierz. Zawsze miał czystą, ogoloną twarz, schludne ubranie, na nogach zaś porządne, lśniące buty.
Tylko jego twarz zdradzała solidne wykształcenie, a szare, na wpół przymrużone oczy cały czas starały się uchodzić za szlachetniejsze i uprzejmiejsze niż były w rzeczywistości…
Szlojme Goj naprawdę nie był złym człowiekiem, jak często oceniano go po wyglądzie. Z jego pomocą człowiek nie umrze z głodu – chwalili go znajomi. Pracował od niewiadomo ilu już lat jako felczer w żydowskim szpitalu. Poza swoją codzienną ciężką pracą w ambulansie przyjmował pacjentów w swoim domu i odbywał wizyty