strona 493 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 493


Rozdział 4. Proza [77] 451

*

Dochodzi piąta. Na progu pokoju a[…]a b[…]b staje nowy dzień. Ciche tchnienie wiatru. Jak psiak chce się bawić z tobą – skacze na szyję, na pierś, za uszami, łasi się, zachęca do zabawy. Niezgrana orkiestra oddechów pogrążonych we śnie. Pierwszy zaczyna, po chwili drugi – dziecięcy – włącza się w połowie dźwięku, zaraz za nim nadbiega trzeci i czwarty. Rozmowy we śnie milkną – przygasają spory. Od czasu do czasu sen przerywa jęk. A ja czuję, jak dudni mi w głowie i serce ogarnia omdlenie, usta spierzchnięte. Jestem głodny. Jeść, jeść, jeść.

Ostatnia zupa – wczoraj, za dwadzieścia pierwsza. Najbliższa – dziś o tej samej porze. Sporo czasu już upłynęło. Ile jeszcze zostało? Osiem godzin. Chociaż w gruncie rzeczy ostatnia godzina, ta od dwunastej, się nie liczy. Wtedy jesteś już w kuchni, upojony zapachem jedzenia. Już widzisz zupę. Wygląda na to, że właściwie pozostało jeszcze tylko siedem godzin.

Jeszcze „tylko” siedem godzin. Zabawne. – Siedem godzin – mówi, ten dureń, że to „tylko” siedem godzin. No dobrze, ale jak przebrnąć przez tych siedem godzin – nie, przez następne dwie godziny? Czytać? Nic nie wchodzi do głowy. Mimo to wyciągasz niewielką książeczkę spod poduszki. Niemiecką. Artur Schnitzler459. Wydawnictwo – takie a takie. Rok wydania. Drukarnia. „Ewa przeglądała się w lustrze”. Przebiegasz wzrokiem pierwszą stronę i uświadamiasz sobie, że nic nie rozumiesz. Nic, poza pierwszym zdaniem: „Ewa przeglądała się w lustrze”…

Dobrnąłeś już do końca drugiej strony. Nie rozumiesz ani słowa. Wczoraj zupa była cienka. Dość zimna. Dodałeś soli, która się nie rozpuściła. I wczoraj umarł Fridman460. Z głodu. Oczywiście, że z głodu. Widzieliśmy, że dłużej tego nie wytrzyma. Burczy mi w brzuchu. pOtp, gdybyś tak teraz miał ćwiarteczkę chleba! Taką czworokątną, jaka leży na ściereczce w każdej witrynie sklepowej, na każdym stoliczku. Ech, braciszku kochany! Łapiesz się na tym, że od tej słodyczy unosisz się do góry. Gdzieś na czwartej stronie opowiadania pojawia się nowe imię: Dionizja461. Skąd się wzięła, czego chce?

– nie wiesz. Jedna ćwiartka chleba. pOtp, jeden talerz zupy. Tę byś przyrządził inaczej, żeby była ciepła, gorąca. Wtedy jakieś pięć minut zabrałoby ci zjedzenie pierwszej łyżki. Że pp spociłbyś się przy jedzeniu. Dmuchałbyś na każdą łyżkę, żeby za szybko nie przełknąć zupy. pOtp co!

Może to nieładnie tyle o sobie myśleć, tylko ja i ja. Przypominasz sobie kiedyś tysiąc razy wypowiadane: „Nasz wiek należy do masy. Jednostka jest niczym”. Frazesy! Nie, ja tak nie myślę, to mój żołądek. Nie, on nie myśli, on krzyczy, on mi wszystko uprzykrza! Znęca się nade mną. „Inteligencie”! Gdzie są twoje teorie, twoje duchowe zainteresowania, twoje marzenia i twoje cele? Mądralo z Ma nisztana!462Odpowiedz! Pamiętasz wszystkie wspaniałe myśli i subtelne przeżycia, które dawniej cię porywały.