466 Rozdział 4. Proza [79]
komitetów domowych, aż nadszedł dzień, gdy najedzone i napojone łobuzy wykorzystały nasz głód i cierpienia i padłyśmy ofiarą tego upiornego czasu, gdy wszystkie chwyty przeciwko słabym, bezbronnym i bezradnym są dozwolone… Płakałyśmy, gorzko płakałyśmy, dziś już nie płaczemy… Dziś się śmiejemy! Nikogo nie okradłyśmy, nie obrabowałyśmy, nie oszukałyśmy, nikomu nie wyrządziłyśmy żadnej krzywdy, my tylko same się zatrułyśmy, ale kogóż to dziś obchodzi, kogo interesuje dziś nasz los?… Mamy jeden cel, dążymy tylko do jednego w naszym przegranym życiu: chcemy ratować moją matkę, która stała się matką nas wszystkich. Bez niej nasze życie nie ma najmniejszego sensu. Ona nie wie, ta nasza dobra matka, oszukujemy ją i mówimy jej, że pracujemy w szopie. Wierzy nam i je, co przynosimy do domu, wierzy, bo jakże inaczej, przecież dobrze mnie wychowała… Tak, tak Panie Sz. Niech Pan się niczemu nie dziwi i za dużo nie pyta…”.
* * *
Nie chciała wziąć ode mnie pieniędzy. Ja nie chciałem zaznać jej rozkoszy. Wybełkotałem kilka słów pocieszenia, o tym, aby się nie bały, wytrzymały, o lepszych czasach. Pożegnała mnie ze smutkiem i łzami w oczach. Wyszedłem na ulicę wstrząśnięty, jakby ktoś mnie pobił, jak bym to ja był winny. Nie było to przyznanie się do winy, ale oskarżenie, okrutny i wstrząsający zarzut! Gorzki policzek w twarz wymierzony wszystkim, którzy żyją na tym świecie i doprowadzili do takiej sytuacji, wymierzony wszystkim, którzy upajają się krwią, niewinną krwią i obiecują przyszłym pokoleniom lepszą przyszłość. Oto do jakiego stanu zostały doprowadzone przyszłe pokolenia!
Warszawa, getto, lipiec, 1942
[tłum. z j. żyd. Agata Kondrat]
ARG I 1237 (Ring. I/530)
Opis: oryg., mps (uzup. rkps – Sz.*, atrament), j. żyd., 220×288 mm, drobne uszkodzenia i ubytki tekstu, k. 6, s. 6.
Na s. 1 inf. H.W. w j. żyd. (atrament): „Lipiec 1942. 6 ststrony”. I innym charakterem pisma (jak w ARG I 1089 (Ring. I/496) (atrament): „Sz. Szajnkinder”.
79.
b.d., Warszawa-getto. N.N. [Menachem M. Kohn?], Opowiadanie ײב קנערק עײנ לגאפּש א" "ןציפּש יד [„Zupełnie nowa choroba na szczytach”]. Satyra na przedłużające się posiedzenia i spotkania kierownictwa ŻSS
[1] Całkiem nowa choroba na „szczytach”
Do wszystkich zmartwień, cierpień, boleści i innych plag, które wojna, a w szczególności hit[lerowscy] zbrodniarze, zgotowali żydowskim masom ludowym, biednym żydowskim dzieciom, doszła nowa bolączka, choroba, która zmogła naszych czołowych