strona 548 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 548


506 Rozdział 4. Proza [83]

wyłaniających się z zamglonego powietrza. Podczas gdy kilku z nich pośpiesznie podniosło do góry druty, pozostali przeciskali się dołem niczym zwinne koty na drugą stronę granicy. Patrzyliśmy jak urzeczeni, aż ostatni z grupy zniknął i rozpłynął się w dali.

Ta scena zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Postanowiłem pójść w ślady moich kolegów z Bełżca. Tam, gdzie grupa przedostała się na drugą stronę, wznosiły się druty i znajdowało oświetlone przejście. Jeden krok i mogłem ściągnąć na siebie gnieszczęście593[x]594.

Po dłuższym namyśle jeden z nas rzekł:

– Zobaczmy najpierw, jaki koniec los zgotuje „tamtym”.

Nazajutrz jesteśmy przy pracy i widzimy, jak wielka ciężarówka nadjeżdża z hukiem i zbliża się do budki wartowniczej. Strażnik już się szykuje. Wyskakują jeden za drugim nasi koledzy z Bełżca, wszyscy co do jednego. Następnie ciężarówka odjeżdża hałaśliwie w kierunku, z którego przybyła.

[5] Po niedługim czasie przychodzą trzej oficerowie. Rozkaz, gjeden gest rękig 595 i wyrok zapada [x]596. Seria z broni maszynowej kończy żywot 70 młodych Żydów w niespełna kilka minut. Pomagałem pochować ich ciała, pogrzebać je w dołach [x]597 (po czterech mężczyzn w jednym). Zasypaliśmy mogiły okoliczną ziemią…

Drugi raz [otarłem się o śmierć] – w Ossowej598, wiosce niedaleko Chełma, we wrześniu 1941. Zgłosiłem się tam dobrowolnie – z powodu biedy. Pracowaliśmy przy wyciąganiu wody z żup pod okiem żydowskich nadzorców. Wkrótce 50 mężczyzn zachorowało na tyfus i zostało odesłanych do szpitala. [W obozie] pozostało 54 zdrowych, młodych mężczyzn. Nie obawiali się, że stoją za ich plecami strażnicy. W samym środku dnia przybyła grupa Niemców (15 ludzi), rozkazała wykopać długi dół pod okolicznym zagajnikiem, potem się rozebrać… Rozległy się strzały… [Żydzi] leżeli przy wykopanym dole…

Wówczas także przypadkowo ominęła mnie kula – byłem w szpitalu599

* * *

Meir Medziński600. Spotkałem go latem 1941. Stał na ulicy Gęsiej przy bramie podwórka o numerze 24. W tym miejscu znajdował się przed wojną wojskowy