Rozdział 4. Proza [83] 509
[8] Przypadkowo spotkałem go na ulicy. Trzymał w ręku pocztówkę, na której czerniał sowiecki stempel miasteczka Kleck610.
– To od mojego starszego syna – wyjaśnia mi M[edziński] i czyta: „Moi Drodzy! Słyszałem, że na warszawskich ulicach leżą głodujący… Zachodzę w głowę, czy moich rodziców spotkał los wypędzonych i czy leżą teraz, konając na ulicach stolicy”.
Przy okazji podał mi swój nowy adres, prosząc, żebym go odwiedził.
Punkt Dzielna 61611
W przestronnych klasach przedwojennej polsko-żydowskiej szkoły elementarnej stoją szerokie prycze, przykryte gdziurawymi612, ciemnymi kocami613, spod których prześwituje wymięta pościel. Na jednej z pryczy spotkałem mojego przyjaciela, pochylonego nad nowym wierszem. Wyraził w nim rozpacz z powodu wielkiego nieszczęścia, jakie spotkało nasz naród:
I chce się krzyczeć, lamentować,
Jak długo jeszcze mamy konać?
Otwórzcie planety i wszystkie nieba,
Niech zgaśnie jasność wszelka!
Z chaosu nigdy nie powstanie ziemia
Ani dzień, ani noc, ani nieba…
Od razu przepadnie planeta krwawa,
A z nią nieszczęście i skarga…
Zwróciłem mu uwagę, że dla potomnych będzie lepiej, jak prostym językiem opisze wszystko, co osobiście przeżył, bez komentarzy. [9] Posłuchał mnie i w starym brulionie opisał wydarzenia, które stały się jego udziałem.
W punkcie, w którym znajdowało się kilkuset bezdomnych, każde mieszkanie było odrębnym światem. Jeden z drugim komunikował się niechętnie. Świadomość rozpaczliwej nędzy wytwarzała wzajemną niechęć i zasiewała nieufność. Nieufność brała się także z fatalnego stanu higieny, w którym znajdowały się te instytucje, porównywalnego do czasów zarazy (tyfus plamisty).
Moją uwagę przyciągnęło szczególnie czwarte piętro tego punktu. Tak wysoko dyrekcja umieściła najbiedniejszych. To piętro dźwigało maksimum zmarłych umieszczonych w tej placówce.
Dzieci. Często słychać ich śpiew. Śpiewają i tańczą. Zwykle są to dzieci, których rodzice znaleźli sobie pracę i uchronili rodziny przed śmiercią głodową. Ulubionym tematem dzieci są porcje chleba i zupy, które dostają o różnych porach dnia.