Rozdział 4. Proza [83] 521
Ostatnim etapem naszej męczeńskiej drogi był Ostrów684. Kierownik pociągu przywiózł nas tam po to, żeby nas dręczono w piwnicach tamtejszego browaru685. Sześć dni z rzędu na pełnych obrotach pracują [tam] chłodziarki…
Pewien potężny Niemiec, nazywający się Heinrich686, udowadniał na naszych plecach swoje bohaterstwo. Obrzucał nas wyzwiskami: „przemytnicy, złodzieje, bandyci”.
– Ty i ty…
Wyszukiwał sobie ofiary i napuszczał na nie swego wielkiego, dobrze wytresowanego psa, żeby im wyrywał kawały mięsa. Bestia mogła rozerwać na strzępy.
– Teraz ty i ty…
Kiedy przyszła kolej na mnie, postanowiłem przekonać tego golemowatego687 olbrzyma:
– Nie jesteśmy przemytnikami, którzy handlują przy granicy, i nie jesteśmy bandytami… Jesteśmy nieszczęśliwymi ludźmi, wypędzonymi przemocą z domów na rozkaz władzy…
[28] – Ryzykowałem głową, pies zerkał na mnie czerwonymi ślipiami, czekał na skinienie swego wszechmocnego pana. Na szczęście jeden z żołnierzy przyznał mi rację:
– Tak, tak, to prawda, gto nie sąg 688przemytnicy…
[Potem] Heinrich… pomógł opatrzyć rany swoim ofiarom, pomógł im też dowlec bagaże… Gdy znów zapędzono nas do wagonów, czekał na stacji…
Nowy Rok. Północ. Przeczuwaliśmy, co się zaraz wydarzy. Wiedzieliśmy, dlaczego jesteśmy w pociągu. Wśród nowych katów nie dostrzegłem jednak tego najbardziej gbrutalnego689, Heinricha ze swoim gokropnym690psem. Nie wziął udziału w nowym gbestialstwie691…
M[edziński] zajrzał do swoich notatek.
– Heinrich, tak, znowu mam go przed oczami. Brutalna siła, która wypełnia każdy rozkaz ze ślepą gorliwością. Dobroduszność, która w mgnieniu oka może wymknąć się spod kontroli, która w jednej chwili gotowa jest ustąpić i zrobić miejsce oprawcy, to znaczy osobie, którą zwą „zabójcą”. Pan i parobek w jednym ciele. Bohater pogromu, wyrzutek, i bestia…, jednocześnie fanatyczny papostołp o osobliwym [poczuciu] „sprawiedliwości”.
Medziński relacjonuje dalej:
– Nigdy nie zapomnę serdecznego przyjęcia, jakie nam zgotowali nasi bracia w Sandomierzu, gdy zatrzymaliśmy się na ich stacji… W Ostrowi natomiast nie spotkaliśmy ani jednego Żyda.