strona 581 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 581


Rozdział 4. Proza [85] 539

przy Siennej 16, Janusz Korczak, kilka pielęgniarek, które pracowały w sierocińcu i dwieście dzieci byli już przyszykowani, by przyjąć śmierć791.

Muszę jeszcze raz powtórzyć banalne zdanie, że nie ma pióra, które mogłoby opisać ten wstrząsający obraz ani lamentacji, którą wyraziłaby tę katastrofę.

Hitlerowcy dzieciobójcy wpadli [64], strzelając na lewo i prawo. Dwieście dzieci, dwieście rozkwitających żyć, stało w śmiertelnym strachu, że oto zaraz wystrzelają je co do jednego.

I był to jakiś cud: te dwieście dzieci nie krzyczało, te dwieście skazanych na śmierć niewinnych dusz nie płakało. Żadne z nich nie uciekło, żadne się nie schowało. Tuliły się po prostu do siebie jak chore jaskółki, do swoich nauczycieli i wychowawców, do swojego ojca i brata, do Janusza Korczaka, by ich bronił i chronił.

Stał pierwszy z przodu. Zasłaniał je swoim chudym, wymęczonym ciałem. Niemieckie psy nie miały [dlań] żadnych względów, rewolwer w jednej dłoni, pejcz w drugiej i szczeknięcie:

– Marsz!

Biada oczom, które miały ponure [65] szczęście patrzeć na ten przerażający obraz. Janusz Korczak, bez kapelusza, przepasany skórzanym paskiem, trzyma dziecko

za rękę i idzie naprzód. Wraz z nim idzie też kilka pielęgniarek w białych fartuchach, a po nich dwieście świeżo umytych dzieci, które prowadzi się na akedę.

Dzieci otoczone są ze wszystkich stron przez niemieckich, ukraińskich i tym razem też żydowskich gpolicjantówg [x]792.

W Radzie Żydowskiej dowiedziano się tymczasem, co się dzieje na Siennej 16. Zaczęła się bieganina, telefony, próby ratunku.

Kogo, sądzicie, chciała ratować Gmina Żydowska? Nie dwieście dzieci, a jedynie Janusza Korczaka.

[66] Ten wielki, szlachetny człowiek podziękował ludziom z Gminy Żydowskiej, którzy poświęcili wszystkich warszawskich Żydów, i poszedł ze swoimi dziećmi na Umschlagplatz.

Kamienie chodników płakały na widok tej gprocesjig [x]793. Tylko hitlerowscy zbrodniarze popędzali pejczami i strzelali co kilka minut.

Do dzisiejszego dnia nie ma wiadomości, dokąd pojechali Janusz Korczak ze swoimi dwustoma dziećmi. Wszystko wskazuje na to, że nie pozostał już po nich ślad. Niech te kilka słów posłuży jako szkic do krwawej opowieści o tytule „Janusz Korczak i jego dwustu małych uczniów”.

Dwa czy trzy dni później po tej robocie wyszło zarządzenie [67] o konieczności oczyszczenia małego getta z Żydów.

Jak już pisałem wcześniej, to złowieszcze zarządzenie zostało wydane około szóstej po południu. Tego wieczora, uciekając, zginęło w drodze kilka tysięcy żydowskich dusz. Nikt nie wie, gdzie ich pochowano. Nikt nie zmawia po nich kadiszu.

A rankiem, o szóstej rano, w małym getcie nie było już ani jednego Żyda.