strona 586 z 920

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 586


544 Rozdział 4. Proza [85]

Czerniakowa, stał ograniczony, niegodziwy żydek822 nazwiskiem inż. M[arek] Lichtenbaum. Ten zasymilowany człowieczek, to zło wcielone, nie miał nigdy związków ani z Żydami, ani z żydowską tradycją i kulturą. Był jeszcze bardziej posłuszny wobec niemieckiego zbrodniarza niż Czerniaków. Jego rozkazy spełniał jeszcze szybciej niż zmarły Czerniaków, który w gruncie rzeczy był [82] niezbyt lotnym, ale uczciwym człowiekiem.

Czarny szabat823 na ulicy Nowolipie trwał od rana do wieczora, bez ustanku, bez przerwy. Hitlerowskie psy położyły kilka tysięcy ludzi – mężczyzn, kobiet i dzieci. Ulica wypełniła się po brzegi niewinnie przelaną krwią, roztrzaskanymi mózgami, pościelą, wartościowymi przedmiotami, wymieszanymi z księgami, książkami, lichtarzami chanukowymi, tałesami, filakteriami, fotografiami, obrazami, łóżkami, pierzem, garnkami. Kieszenie krwawych psów wypełniły się pieniędzmi i drogimi kamieniami, perłami, brylantami, które ludzie trzymali gw razie ostatecznej potrzebyg [x]824.

Dziesiątki tysięcy ludzi, nagich i bosych, ograbionych, dzieci w kołyskach, dzieci w becikach, ciężarnych kobiet zostało w ów straszliwy szabat wyprowadzonych z Nowolipia na Umschlagplatz. Tu znów padły [x]825 ofiary, wielu samych skończyło [83] ze sobą: jeden zażył truciznę [x]826, inny podciął sobie żyły. Pozostałych załadowano jak śledzie do wagonów towarowych i wysłano na śmierć.

Ulica Nowolipki – opustoszała i bezludna, z powybijanymi szybami, z rozwalonymi sklepami, z wyłamanymi drzwiami, z trupami walającymi się gw rynsztokachg [x]827. Zostali też na niej ludzie, którzy tak się ukryli, że nawet żydowscy policyjni bandyci nie potrafili ich znaleźć. Wyszli ze swoich kryjówek czarni, gcali się trzęsącg [x]828, w łachmanach, głodni. Biegali po zniszczonych mieszkaniach – może ostało się coś jeszcze z ich majątku, może coś jeszcze będą mogli uratować.

Jeden z poduszką, drugi z kołdrą, trzeci z prześcieradłem, a jeszcze inny z koszulą – ci, co zostali, uciekali z Nowolipia na inne ulice, myśląc, że może tam nieszczęście ich ominie. [84] W wielkiej panice i gprzerażeniug [x]829 sunęły wózki z resztkami złomu, który temu czy drugiemu udało się uratować.

I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po obu stronach Nowolipia zaczęły stawać ogrodzenia. Ulicę zamknięto jak klatkę dla zwierząt. Na ruiny po wypędzonych, zastrzelonych, zatłuczonych, zabitych Żydach jutro wprowadzą się inni Żydzi, którzy mieli szczęście dostać się do „szopu” Schultza. Będą zamknięci ogrodzeniem, odcięci od świata. Nikt nie będzie miał prawa do nich zajść i nikt z nich nie będzie miał prawa wyjść zza ogrodzenia.

W ten sposób powstało w getcie jeszcze jedno getto. Nie jedno, a ładnych parę takich gett-wysp. Na każdej bowiem ulicy znajdowała się jakiś „szop”, z każdej ulicy