RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma rabina Kalonimusa Kalmana Szapiry

strona 150 z 380

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 150


116 Podręcznik adepta [1]

Popełniamy bowiem błąd, w naszej przyziemnej świadomości mówimy sobie: „Cielesność sama jest światem”. Ale teraz, gdy dowiedliśmy, że nasze grubiańskie zmysły i powierzchowna świadomość wcale nie postrzegają żadnej istoty jako takiej zmysłowej czy materialnej, dlaczego nie niepokoi nas ten rozdźwięk i dlaczego zadowalamy się cieniem, miast poszukiwać istoty, która ten cień rzuca?

To dlatego, że – jak już powiedzieliśmy powyżej w rozdziale drugim598 – tylko poprzez naszych pięć zmysłów uzyskujemy informacje o świecie i jego bogactwie. Bez nich nie poznalibyśmy go. Zmysły postrzegają tylko kształt rzeczy, ich wygląd, powierzchowność. Skąd bowiem wiemy, że rzecz, którą widzimy jest drzewem? Nasze oczy postrzegają jego kształt, wielkość, rozłożystość itp., ale nie postrzegamy zmysłowo jego istoty. Kiedy ktoś porąbie drzewo, nie będzie miało już swego wyglądu i koloru. Ale wcześniej widzieliśmy całe drzewo. Teraz widzimy więc kształt drzewa i kłody, i stąd wiemy, że to porąbane drzewo. Dlatego jeśli uczyni się z innego materiału rzecz, która rozmiarem i kolorem przypominać będzie drzewo lub kłody drzewa, [34] damy się zwieść, mówiąc: „To jest drzewo”, lub: „To jest kłoda”. Podobnie zmysły dotyku, smaku i węchu odczuwają powierzchowność czy opary, ale nie istotę rzeczy. Z powodu określonego nawyku postrzegania tego świata, jakiego nabywamy nań przychodząc, wszystko, co wiemy i co chcemy wiedzieć ogranicza się do poznania barw i kształtów rzeczy, ale już nie jej istoty. I nie niepokoi nas i nie odczuwamy tego niedostatku w naszej wiedzy.

Nie możemy jednak obarczać zmysłów całą odpowiedzialnością za to, że tylko powierzchowność świata postrzegamy, że tylko wygląd nas interesuje, a nie istota. Zmysły są w rezultacie tylko posłańcami poznającego człowieka, który dzięki nim zdobywa niezbędną mu wiedzę o świecie. Można by jeszcze wiele powiedzieć o sposobie, w jaki kontaktują się one ze światem i o wiedzy, jaka wtedy się rodzi. Teraz jednak opowiemy rzecz w skrócie. W człowieku część zwierzęca, część powierzchowności świata, która jest w nim, ujawnia się najpierw, i dąży ona do kontaktu ze światem, by poznać niszczycieli i się ich strzec, oraz sprzymierzeńców, jak jedzenie, picie itp., aby na nich się oprzeć. Z uwagi na taki użytek i przyzwyczajenie do powierzchowności i cienia, zmysły-posłannicy kształtują się i przystosowują, by nie poszukiwać ponad to, co odbierają, i ograniczać się do szaty zewnętrznej. Ale przychodzi ktoś i stawia proste i jasne pytanie: „Macie taki piękny świat, zagłębiacie się w nim i rozkoszujecie. Gdzie jest istota tego świata? Czyż nie marności cieni i kolorów się oddajecie?”, niektórzy wyśmieją go i jego pytanie. I aby zatrzeć wrażenie, jakie sprawiło w ich próżnych sercach, tworzyć poczną dziwne idee, całkiem pozbawione sensu. Ten kto bardziej sprawę zawikła, będzie uchodził za większego mędrca. To jakby od kogoś, kto urodził się głuchy i niewidomy wymagać, by zrozumiał, że wokół niego rozbrzmiewają głosy rozmów i że są barwy. Nie uwierzy, a jeszcze złościł się będzie, że mamią go, o to go prosząc. I nie pomyśli, że wszystkie te rzeczy istnieją, a niedostatek jest w nim, i przez to nie może doznać ich odpowiednimi zmysłami. I tylko człowiek wrażliwy, nieoddający się bez reszty przyjemnościom, kiedy pocznie budzić się w nim cząstka istoty samej, która jest w nim, czyli jego dusza i świadomość, by służyć Panu, i kiedy poprzez nią spojrzy na świat, dostrzeże, że światu, który dotąd widział, odczuwał, którym się cieszył i rozkoszował, brak istoty. Przypomina wtedy ekogośe obudzonego ze snu, kto nie tylko