Wprowadzenie do chasydyzmu [2] 227
tak jak można wyprać ubranie, tak nauczyciel wyprał jego duszę. Ale mówili też: „Jeszcze zanim dotrzemy do nauczyciela, musimy zastanowić się nad pokutą, aby nie wzdrygnął się nauczyciel, gdy zbliży się do nas, by nas pochwycić i unieść w górę”. I jakże wielka była bojaźń, ale także nadzieja chasyda na widok miasta, w którym mieszkał jego nauczyciel! Tak napisano w [księdze] Maor we-szemesz, parasza Dwarim561: „Gdy chasyd przybywał do domu i do izby, w której przebywał jego nauczyciel, ogarniał go taki lęk i strach, że nie wiedział, gdzie jest”, zobacz tamże562. W paraszy [Ki] tisa563[tamże] czytamy, że z tego strachu, który czuje chasyd przychodząc do nauczyciela i wkraczając na jego dwór, bierze się bojaźń Pana, bojaźń Niebios. Zastanawia się: „Dlaczego tak bardzo się lękam cadyka? Czyż nie z powodu świętości Imienia, niech będzie błogosławione i wywyższane, które tu u niego jest, z nim mieszka i do niego przylega? I dzięki temu właśnie osiąga bojaźń [Bożą]”, zobacz tamże564.
Wprawdzie widział już swego nauczyciela wiele razy, trudno mu jednak wyrazić, co czuje, gdy mówi: „Pokój wam” na powitanie świętego. Jak bardzo chce się doń zbliżyć, jakże pragną go serce i cała dusza! ccGotów jest oddać całe swoje jestestwo, by się doń zbliżyć!cc. Pragnie skulić się, ułożyć się u jego stóp i stać się jego podnóżkiem. A gdy nauczyciel ochoczo wyciąga ku niemu ręce i patrzy nań z pozorną surowością, płynącą z ukrytej miłości – całkowicie mu to wystarcza i już czuje w sobie jego oddziaływanie. Biegnie do bejt midraszu i zatapia się w Torze i służbie. Jednak to pragnienie, które tak bardzo się w nim rozpaliło, nie nasyci się teraz samym studiowaniem Tory! Niczym piec rozpalony, jego serce goreje w nim dla Pana, całe ogarnięte jest dojmującym żarem, którego nie sposób nasycić. Ale po to właśnie przybył do nauczyciela: aby ów uświęcił go i zbliżył do Pana w stopniu, w jakim sam nie mógłby tego dokonać. Wprawdzie sam nauczyciel jest dlań niepojęty, ale z tego, co może pojąć, rozumie, że nie ma zasłony oddzielającej go od Stwórcy, że Szechina na nim spoczywa. I wszystko, co on czyni, gdy je, pije, mówi, czy nawet mruga, dzieje się w Imię Pana. Nauczyciel cały znajduje się na Wysokościach, cały przylega do Pana, i tylko niewielka jego cząstka znajduje się w tym świecie. Kiedy więc sam przylgnie do swego nauczyciela, przylgnie też do Szechiny.
Tak mijały dni przed szabatem i już zauważał ów chasyd, że stał się innym człowiekiem. Czyniąc pokutę, by wrócić do Pana, łatwiej było mu wylać gorycz swej duszy, a w aktach uniesienia łatwiej mu było wynieść duszę i radować się w Panu. Szkoda, że nie jest tak również w domu, gdy jak teraz nadchodzi szabat. Ale wraz ze zbliżaniem się szabatu, a potem i podczas modlitw, podczas kiduszu, który sprawował nauczyciel przy nieskazitelnie nakrytych stołach, jak to miał w zwyczaju, czuł niemal namacalnie, jak nauczyciel odsuwa ten świat, a w jego miejsce sprowadza im światy wyższe. Szczególnie, gdy nauczyciel rozpoczął kazanie na temat czytania Tory, wszyscy poczuli, że rozsuwa poszczególne nieba i sprowadza Torę ze świata emanacji do świata stwarzania, ze stwarzania do formowania, a stamtąd do [świata] działania. Dlatego słowa, które wypowiada wydają się [17v] z pozoru proste, jako słowa świata działania.