RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma rabina Kalonimusa Kalmana Szapiry

strona 292 z 380

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 292


258 Wprowadzenie do chasydyzmu [2]

tacy, którzy chcieli słyszeć słowa Miszny czy Talmudu. Teraz zaś, gdy Tora nie stanowi podstawowego prawa, chcą słyszeć słowa [innych części] Biblii i agad«. Rzekł rabi Lewi: »Kiedyś pieniądz był dostępny i człowiek pragnął słyszeć słowa Miszny, halachy i Talmudu. Teraz zaś, gdy o pieniądz trudno, a przede wszystkim dlatego, że [ludzie] cierpią z powodu zniewolenia, nie chcą słyszeć [niczego] prócz słów błogosławieństw i pocieszenia«”738, koniec cytatu z midraszu. A cóż powiedzieć w obecnej sytuacji, gdy położenie [ludu] Izraela jest tak straszliwe, że nasze zgryzoty nie są sporadycznymi epizodami, ale są dla nas codziennością i nękają nas od rana do wieczora i od wieczora do rana? Dla nas zaćmiło się słońce739, nawet powietrze, którym oddychamy jest skażone, zatruwa Boże uchowaj nasze ciało i niszczy naszą duszę – jakby nie było dla nas miejsca na świecie. Mędrcy błogosławionej pamięci mówili740, że chusty, które służyły plemionom wychodzącym z Egiptu za sztandary, barwione były każdy wedle jakości i pozycji [niosącego]. Teraz zaś, gdybyśmy mieli uczynić sobie sztandar z malowanej chusty, by określał nasze wygnanie i nasze zgryzoty, musielibyśmy wykonać taki, który jest w połowie zwęglony, a druga połowa skalana jest szczątkami niewiniątek i zbrukana krwią.

Zawsze jednak, mimo wszelkich naszych trosk, znajdowaliśmy schronienie. Gdy w jednym kraju byliśmy znieważani i upokarzani, a naszą krew przelewano jak wodę, w innym byliśmy ministrami i dostojnikami. Gdy tylko opuszczaliśmy granice spływającego krwią kraju, noszono nas na rękach i w chwale prowadzono do królów. Teraz jest inaczej – niemal cały świat powstał przeciwko nam. Jeden wznosi na nas topór na oczach wszystkich, inny czyha na uboczu, by pchnąć nas nożem. Ten nas wygania i krzyczy przeraźliwym głosem, grzmiąc: „Obcy, wynoście się z mojej ziemi”741, a jeszcze inny zamyka przed nami bramy swego kraju, mówiąc: „Nie ważcie się postawić stopy na mojej ziemi, plugawi heretycy”. Każdy inny naród żyje spokojnie, radując się obfitymi darami swej ziemi i ciesząc się dobrobytem. My zaś, z poczerniałymi twarzami i sercami przepełnionymi trwogą, miotamy się pełni zgryzoty i strachu, uciekamy przed hańbą i upokorzeniem, ale nie ma ucieczki – a każda chwila jest dla nas zagrożeniem, każdy poranek sprowadza na nas nowe troski.

Skoro więc nasze realne troski są tak gorzkie i trudne do zniesienia, to troski naszej duszy najwyższej i zbezczeszczenie naszej świętości są nie mniej dojmujące. Trudy i znoje dręczą nasz umysł i przenikają naszego ducha. Nie ma w nas ani Tory, ani wysiłku dla niej, ani rozumu, ani ognia. Nawet nasze jestestwo nie należy do nas, jakbyśmy siłą byli ciągani w tę i z powrotem przez złe duchy [25] i miotani przez wściekłe burze. Ponadto we wszystkich [dotychczasowych] kryzysach dzieci nasze były nam ukojeniem, to znaczy były oddane Panu, [były] świętym sadem, który cały świat przemieni w ogród Boży. Teraz jednak tracimy je, gdyż poprzez pokusy, a nawet gwałtem są nam wykradane. Pod ciężarem hańby i upadku duchowego nasi młodzieńcy, których poświęciliśmy Panu i wychowaliśmy w duchu Tory i poświęcenia duszy, opuszczają nas z pogardą, dołączając do obozu wrogów duszy najwyższej i przystając do niszczycieli Tory.