RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma rabina Kalonimusa Kalmana Szapiry

strona 317 z 380

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 317


Zapiski [3] 283

A gdy przynoszą świece [na oddzielenie szabatu], odkrywam [w sobie] innego człowieka. Wszystko to było konieczne i dobre – także boleść, która dała początek następującej po niej radości, była oczyszczeniem i czystością.

I dlaczegóż to nie urządzamy takiej wrzawy, udając się na trzeci posiłek, jaką wznosimy, udając się na [nabożeństwo] Kol Nidre?

27

Jeśli mąż Izraela dokona rzeczy niezwykłej i świętej, przez którą uświęci Świętego Izraela, to wszystkie jego czyny – nawet te, które [zaledwie] umyśli w swym sercu, by uczynić je w imię Pana, zrealizują się w tej chwili, a jego ciało zapłonie i wzburzy się, i także się uwzniośli.

Dlaczego w wielkiej ekscytacji fiknąłem ongiś kozła41podczas nauczania Tory? I dlaczego od tamtej pory, gdy widziałem to miejsce, gdzie będę tańczyć i fikać kozły, podrywały się moje kości i wstrząsało się całe moje ciało?

Częstokroć namiętność męża Izraela przewyższa jego stan, zaangażowanie w Torę czy służbę, mówi więc: „Zaproponujcie mi jakiś wielki, zuchwały czyn, a uczynię go w imię Pana”. Z drugiej strony jednak rozpacza: „Czymże jest moja Tora i cała moja służba? Ani moja dusza się nimi nie nasyci, ani istota czystości i źródło świętości”. Nawet w chwili, gdy jego namiętność nie rozpala się do tego stopnia, by rzeczywiście poświęcił duszę w Imię Pana, pragnie zuchwałego czynu pokroju śmierci za wiarę: „Niechaj ktoś zaproponuje mi czyn, bym przynajmniej na chwilę wyrwał me serce z mego serca, me ciało z mego ciała, siebie z samego siebie i ofiarował je Panu”.

Gdy zacząłem przygotowywać się na zakończenie czytania z Tory i na naukę, moja namiętność przybrała na sile, stając się niczym wewnętrzny ogień. Czyż nie jest to rodzaj wielkiej świętej radości, być może jedynej w całym mym życiu? A cóż będę mógł z nią uczynić w praktyce dla mego Boga? Będę drżał z radości42i tańczył ze wszystkich sił! Dobrze – ale tym się moja dusza nie nasyci, nie jest to jeszcze ten wielki i zuchwały czyn, odpowiedni na świętą, wzniosłą chwilę, jedyny w swoim rodzaju. Rzekłem więc: „Fiknę kozła, jak ci pogardzani i niegodziwi próżniacy ku uciesze swych czcigodnych panów”. Wówczas rozpoczął swe dzieło szatan: „Na co ci ta służba, jaki jest w niej sens, i cóż obchodzi Jego, Świętego Błogosławionego, czy fikniesz kozła, czy nie? A może to zaszkodzi twemu zdrowiu i pogorszy twe dolegliwości? I czy nie będziesz uchodził za błazna i szaleńca w oczach wszystkich?” Zawołałem więc z głębi mego serca: „Niech cię zgromi Pan, szatanie!43 Nie czas teraz myśleć o skutkach, chwila jest wielka, wyjątkowa i rzadka. Pragnę spełnić teraz akt oddania się Panu w imię mej Opoki, mego Stwórcy. Chcesz przerazić mnie względami zdrowia i wzbudzić we mnie wątpliwości poprzez obawę przed ośmieszeniem, ja jednak odnalazłem czyn zuchwały, którego poszukiwałem. I od tej pory przygotowuję się i poświęcam dla niego”.

I od czasu, gdy umyśliłem w sercu ten pospolity czyn, stał on się dla mnie święty, stał mi się drogi i zatraciłem się w nim. I podczas gdy moje ciało dopiero zaczynało rozwijać myśl o tej prostej czynności, która je czekała, a jaką jest fiknięcie kozła –