304 Zapiski [3]
i zgryzoty, osłabiły mą siłę i mego ducha. Byłem malcem, gdy zostałem osierocony. Mego sprawiedliwego ojca niemal nie znałem – nie było mi dane, by ten święty mąż Boży mnie wychowywał. Stwórco świata, mimo to nie skarżę się ani nie chowam urazy wobec Ciebie, Boże uchowaj. Sprawiedliwy jesteś we wszystkich swych czynach, a gdyby nie [prowadziła mnie] we wszystkich moich zgryzotach Twoja łaskawa prawica, zatraciłbym się w cierpieniu. Proszę Cię, Panie, ze wszystkich mych trosk mnie wybawiasz, i także teraz, z uwagi na Twe Imię i moich świętych przodków, ulituj się proszę nade mną.
[18] Zlituj się proszę, Panie, nad duszą biczowaną, i nie łam więcej naszego złamanego już serca. Zmiłuj się, Ojcze litościwy, i ulecz naszego syna. Zlituj się i ofiaruj nam ten cenny podarek, jedyny sens naszej duszy najwyższej. Ale wnet opanowuję się: czy tylko dla naszego dobra, dlatego, że on jest sensem naszej duszy najwyższej, modlę się i pragnę, by wyzdrowiał? Nie. To jego udręka, udręka tego dziecka, ccto onacc mi doskwiera. Stwórco świata, spójrz proszę na jego straszliwą bezwładność, na jego przejmujący wygląd i ulituj się nad tą duszą, która jest tak bardzo stroskana i umęczona, a ja dalej będę się modlił i powierzał Panu swe troski. Chcę dołożyć starań i modlić się tak, bym poczuł, że Pan wysłuchał mego głosu i już zostałem wybawiony, jak to bywało przy innych zmartwieniach, ale nie mogę. Moje serce jakby zamknęło się na potężną modlitwę. Stwórco świata, poucz mnie, jak mam się modlić, by wybawienie było pewne, dopóki on wciąż oddycha! Proszę, zlituj się, Panie, bym mógł modlić się do Ciebie modlitwą prawdziwą, potężną i niewzruszoną. Cały pokryłem się gęsią skórką i potem, chcę zedrzeć z siebie to ciało. Kto wie, czy jutro jeszcze pozostanie nadzieja i będzie się o co modlić? Na razie wciąż jestem pełen ufności, ale moja modlitwa jakby uwięzła. Biegnę w pośpiechu, by krzyczeć przed bramą [pałacu] Króla, ale oto bramę zamknięto, a do tego jeszcze pojmano mnie i strącono do Szeolu. Szeol zaś odebrał mi głos i wszystko uwięzło mi w krtani. Przepadła moja modlitwa, a któż wie, czy nie upłynął [już] czas, Boże uchowaj.
Patrzę na [moje] dziecko, czy się waha, czy Boże uchowaj odchodzi. Jego stan jest zły, oddech zrobił się ciężki. Cały drżę i ogarnia mnie przerażenie. Moje serce jakby otaczała jakaś niewidzialna obręcz, ściskając je bez litości – i jeśli zaraz nie puści, to moje serce pęknie.
Czuję, jak siła stopniowo mnie opuszcza, a ja sam przestaję istnieć. Jakbym cały wypadł poza granice człowieka, jego pojmowania i w ogóle jego świata. Tego, co jeszcze rozpoznaję, nie dowiedziałem się dzięki ludzkiej świadomości, a to, czego człowiek poznać nie może, ja rozpoznaję.
I nagle rozpętuje się burza, ulewa. Niczym rozszalały deszcz sypią się na nas strzały gniewu, nie można się przed nimi ukryć. Czyżby nawet Bóg wszystkie swoje nieczystości na mnie wypluwał? cDlaczegoc właśnie nas wybrał sobie za cel? Z każdego kierunku, z każdej strony sięgają nas strzały gniewu. Zgiełk, przerażenie i zniszczenie. Jak u rannego na polu bitwy, moje ciało zgina się wpół, pada i zamiera.
Znów chcę wzmocnić siebie i swą wiarę. Nie mam wątpliwości, że potężny, nieograniczony Bóg, On i tylko On może nawet teraz wybawić nas z nadmiaru tych wielkich i ciężkich trosk. Ale jestem zbyt słaby, by powstać i brak mi ducha, który mógłby się wzmocnić. Wszystko runęło, nawet pozostałości mnie samego rozsypały się w pył.