RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Pisma rabina Kalonimusa Kalmana Szapiry

strona 339 z 380

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 339


Zapiski [3] 305

Przed oczami same z siebie stają wyraźne, straszliwe, potworne obrazy naszej przerażającej przyszłości, Boże uchowaj. Jak będzie wyglądał szabat, Pesach i całe życie, życie w zgryzocie i gniewie? Na cóż mi ono?

Zobowiązuję się więc do ofiary, nie tylko pieniężnej. Zobowiązuję się ofiarować siebie, by dokonywać napraw i stawać się lepszym.

3

Nie ma świętszego niż Pan ani bardziej litościwego niż nasz Bóg. Wszyscy zamieszkujący ten wszechświat, rozbijcie przed Jego miłosierdziem swe wady, a bożki waszych rządz ujarzmijcie świetnością Jego Królestwa. Poszukujcie Go, a rozświetli dla was swe oblicze, zacznijcie kroczyć Jego drogami, a wasze drogi zmierzać będą ku powodzeniu.

Najwyższy i Wywyższony, z najwyższych Niebios aż do Szeolu spojrzałeś i dojrzałeś mnie na jego dnie, zbolałego w swej zgryzocie. Istniejący Wiecznie, z Twojego pałacu chwały, potęgi i radości zstąpiłeś do mnie, udręczonego i godnego pogardy, i pospieszyłeś, by mnie podnieść, nim było za późno. Z daleka pokazałeś mi swój dobry zamiar, by mnie wybawić, i w ten [sposób] przywróciłeś mi ducha. Nagle ujrzałem siebie siedzącego podczas trzeciego posiłku (szabatowego), a syn mój był u mego boku. Byłem poruszony i wstrząśnięty. W tej ciemności, zagładzie i rozbiciu, gdy mnie i cały mój świat pochłania ogień i [otaczają] kłęby dymu, nie mogłem samodzielnie stworzyć takiego wspaniałego wyobrażenia, na które trudno było mi nawet mieć nadzieję. Nie wyrysowałem sobie takiego zbawiennego, bezpiecznego i szczęśliwego obrazu z własnej woli. Tylko Ty, Panie, w swym wielkim miłosierdziu, dla mnie zdeptanego i nieszczęsnego miałeś zmiłowanie, nad strapionym i zdruzgotanym się ulitowałeś i promieniem światła zbawienia oświetliłeś moje oczy.

Byłem poruszony, a wręcz oszołomiony. W wyobraźni chciałem ściskać i całować rękę mego syna, ale odsunąłem się od niej, mówiąc: „Czyż nie w Panu, Bogu, który zlitował się nade mną powinienem się radować, padać na kolana i za każdym razem, gdy wstanę, kłaniać Mu się, wychwalać, wielbić i wywyższać za to przekraczające wszelkie granice dobro, które nam zesłał?”

Proszę Cię Panie, Ty jesteś Bezkresny, a Twoja potęga jest bezgraniczna. Wzniosłeś swą silną dłoń, [a ja] nie mam siły, by to znieść, nawet mimo Twej dobrej woli, która przeniosła mnie z Szeolu do Edenu – niemal mnie to zabiło. Przed oczami widzę swe dziecko w niebezpieczeństwie, unoszące się między ziemią a niebem, a w mojej wizji [mój syn] jest zdrowy – siedzi obok mnie podczas trzeciego posiłku, jakby nigdy nie zaznał choroby. Rozpaliłem się, by śpiewać Panu, ale mnie to przerosło. [Czuję] jakby było we mnie wzburzone morze, którego fale rzucają mnie całego ku Niemu i ku Jego świętemu Imieniu, by się radować i wciąż na nowo głosić Jego chwałę, ale nie znam słów, w które można by ująć ten wielki zgiełk. Okazałeś nam wielką łaskę, a ja nie potrafię Ci się odpłacić nawet dziękczynieniem. Wybawienie Twoje jest dla nas niepojęte, skąd więc mamy wiedzieć, jak Ci dziękować?

Pan mnie oczyścił i zniewolił, a [moja] cielesność i istnienie niemalże znikły i przepadły. Zarówno me uczucia, jak i moja wdzięczność przekraczały wówczas ludzkie granice. Składałem Panu dziękczynienie, którego teraz nie potrafiłbym [powtórzyć], śpiewałem Panu pieśń natchnioną dusz najwyższych, której słowa nie zdołają wyrazić i nawet myślą nie zdołam jej teraz objąć.