RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Żydowska Samopomoc Społeczna w Warsz...

strona 1196 z 1311

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 1196


głodowej. Utworzyliśmy ogniska, kuchnie dla dzieci, kąciki dziecięce. Stworzyliśmy domy dla uchodźców. Wszystkie komórki naszej działalności obsadzone zostały, w większości przez uczciwych działaczy społecznych. W pierwszym okresie omijaliśmy politykę partyjną. Większość uważała, że taka instytucja powinna i musi mieć poparcie wszystkich klas, z wszystkich partii. Przecież nie mogło być inaczej w obliczu tak strasznej potrzeby, biedy, gdy ludzie opuchnięci z głodu błąkali się po ulicach. Wtedy rządziła zasada „w imię poszukiwania jedzenia”, nie można było wtedy analizować, do której partii, [2] albo stronnictwa należy każdy działacz społeczny. Takie stanowisko miało grono z tej instytucji. Chcieliśmy tylko nadać jak najbardziej jidyszowy charakter tej instytucji wraz z jej wszystkimi komórkami. Musieliśmy tego pragnąć. W żadnym wypadku nie mogliśmy dopuścić do odejścia od jidysz żydowskich mas. Musieliśmy całą naszą troskę skupić na nieszczęśliwym żydowskim dziecku, otoczyć je żydowskim środowiskiem. Wszędzie, we wszystkich naszych komórkach usiłowaliśmy wprowadzić jidysz w mowie i w piśmie, nie patrząc na to, że wielu naszym dawnym przywódcom się to nie podobało. To był nasz żydowski społeczny obowiązek.
Kiedy we wrześniu 1940 r. nadszedł smutny rozkaz okupanta przesiedlenia żydowskiej ludności z Pragi i z pewnych części Warszawy do utworzonego, otoczonego murami, getta, my – działacze – jak jeden mąż wyszliśmy na ulicę z hasłem: „Pomóż przesiedleńcom!”. My, działacze pod przywództwem zarządu ŻSS, byliśmy niestrudzenie zabiegani, zdobywając środki pieniężne, transport i pomagając nieszczęsnym przesiedleńcom osiedlić się na nowym miejscu w getcie żydowskim. „Nasi” przedstawiciele w gminie przyglądali się wówczas obojętnie, jak pracując ciężko, wypełniamy nasz święty obowiązek, okazali oni wtedy swoją niemoc do pracy społecznej.
W kwietniu 1941 r., kiedy okupant domagał się Żydów do obozów pracy, nasi lojalni gminni dostawcy wzięli na siebie szlachetną misję dostarczenia Żydów. Tu zaczyna się najokropniejszy, najbardziej krwawy rozdział w historii złowrogiej gminy warszawskiej. Ludzie gminy wówczas poprzez swoich „porządkowych” (żydowską policję) puszczali się po północy w pościg, aby złapać Żydów na zesłanie do obozów pracy44. Zwykle ci bogaci najedzeni młodzieńcy wykupują się pieniędzmi według gminnych porządków. Oni łapali biednych, chorych z głodujących żydowskich mas, łapali i od razu przekazywali w ręce morderców, wiedząc, że oni w czasie drogi zostaną zamęczeni, nie dojeżdżając do obozu zagłady. Ku większemu bólowi i wstydowi muszę wspomnieć, że znalazło się paru z naszej grupy, pomiędzy liderami partyjnymi, którzy weszli do tego krótko egzystującego tak zwanego „morderczego komitetu” przy gminie i którzy propagowali ideę dobrowolnego werbunku do obozów pracy. Osoby te nigdy nie będą mogły pozbyć się znaku hańby. To są ludzie kompromisów, tacy, którzy każdego chcą usatysfakcjonować, nawet diabła. [3] Piszący te słowa poruszył wtedy niebo i ziemię, ostrzegając tych ludzi, aby nie brali udziału w tej okropnej, krwawej robocie, aby nie biegać do niegodnych ludzi zasiadających na stołkach w gminie, ostrzegał ich przed konsekwencjami tej „wspólnej” pracy. Robiłem raban – nie patrząc, że „wódz” zarządu gminy przekonywał nas, że gorzej będzie, jeśli Niemcy będą przeprowadzać to łapanie Żydów do pracy przymusowej w obozach; niech Niemcy to robią – sprzeciwia-



44 W oryg. dosł. פארניכטונג־ארבעט־לאגערן : obozy zagłady [przez] pracę. Autor ma na myśli fatalne warunki panujące w obozach, a nie eksterminację bezpośrednią.