RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Żydowska Samopomoc Społeczna w Warsz...

strona 57 z 1311

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 57


mieszkańców okupowanej Polski, organizowanej przez Czerwony Krzyż (głównie oddział amerykański) i powstałą we wrześniu 1939 r. Commission for Polish Relief (CPR; inna nazwa – Komisja Hoovera). Do sierpnia 1940 r. transporty żywności, odzieży i leków docierały z Ameryki drogą morską. Później, z powodu zaostrzenia blokady morskiej Niemiec przez Wielką Brytanię, organizacje amerykańskie starały się o kupno żywności w krajach bałtyckich i w ZSRR oraz o przewóz drogą lądową. Powstała od razu kwestia, jaką część dostawy mają otrzymywać Żydzi. Po długich sporach i kilku zmianach ustalono, że będzie to 17%. Porozumienie to nastąpiło już w momencie powołania RGO i ŻSS89.
Jak wiele osób korzystało z pomocy społecznej? Według drobiazgowo prowadzonych statystyk ŻSS-KK w czerwcu 1940 r. z jej pomocy korzystało 113 447 osób, a 30 września 128 944, tj. mniej więcej co trzeci żydowski mieszkaniec Warszawy90. Statystyka ta dotyczy wszystkich rodzajów pomocy oferowanej przez ŻSS. W opracowaniu z początku 1942 r. anonimowy autor szacuje, że ok. 210 tys. osób, czyli 60% ludności getta, jest pozbawionych wszelkiego majątku i jakiejkolwiek możliwości zarobkowania, a zatem wymaga dożywiania. Zestawia tę informację z liczbą posiłków wydanych w okresie od czerwca do października 1941 r., czyli w czasie zwiększonych dostaw żywności do getta: wynosiła ona od 89 do 117 tys. Autor zaznacza przy tym, że wartość kaloryczna posiłku w kuchni (zupa i chleb) wynosi ok. 200 kalorii, zdaje sobie więc sprawę, że akcja dożywiania ludności kompletnie nie rozwiązuje problemu głodu w getcie91.
Konstatacja taka nieczęsto pojawia się w oficjalnej dokumentacji ŻSS. Znajdziemy w niej raczej gorączkowe próby reorganizacji struktur, mobilizacji społeczeństwa do działania, poszukiwania nowych źródeł dochodu, podyktowane nadzieją, że potrzebny jest jedynie większy wysiłek, by sytuację unormować. W prywatnych dziennikach działaczy widać jednak wyraźnie załamywanie się tej wiary. W lutym 1942 r. Rachela Auerbach, kierowniczka kuchni ludowej, pisała gorzko:


Z wolna dojrzało we mnie przeświadczenie, że cała działalność naszych instytucji dobroczynnych nazwana być powinna śmiercią na raty, rozkładaniem śmierci na raty. Należy sobie nareszcie to uświadomić, że uratować kogoś od śmierci nie możemy, nie mamy czym. Możemy tylko śmierć tę odwlec, przewlec, ale nie zapobiec jej. W mojej praktyce nie udało mi się to z ani jedną osobą. Ani z jedną! […] Jesteśmy bezsilni, pracujemy w próżni. Jedynym rezultatem pracy naszej jest może tylko to, że całe getto nie wymrze od razu, że śmierć ulega pewnej reglamentacji, że jednak jako tako nadążyć można z grzebaniem trupów. Losu niczyjego odwrócić nie jesteśmy w stanie. Kto raz pozbawiony został dachu nad głową i czystego łóżka, kto nie ma już osobnego kąta, tego zguba jest przypieczętowana92.


W maju 1942 r. nawet Ringelblum przyznawał się do porażki i zastanawiał się nad sensownością dalszej działalności:


89 Zob. dok. 73, 79, 97, 99, 106, 112; AŻIH, AJDC, 210/71, Sprawozdanie roczne z działalności RGO za czas od 1 kwietnia 1940 do 31 marca 1941 r., k. 36–47; ibidem, 210/65, k. 16–18; ibidem, 210/85, k. 7–8; Y. Bauer, American Jewry and the Holocaust…, s. 99.
90 Dok. 137, s. 1.
91 Zob. dok. 141, s. 33–35.
92 Spuścizny, s. 185.