charakterów. Dwie zupy dziennie nie są w stanie podtrzymać ludzkiego życia, w dodatku przy wytężonej pracy duchowej. Ze 100 złotych, które otrzymuję od Pana, drogi Gitermanie, ponad 80% idzie na mój mały, smutny pokoik i odrobinę opału. Tylko odrobinę opału! Aby trochę ogrzać członki i móc dalej pracować. Nikt nie wie o mojej wielkiej samotności, moim bólu i gorącej chęci tworzenia czegoś wielkiego w czasie, który jest mi przeznaczony na życie w Polsce, wyrazistego opisywania tego, co widzę, bycia żywym świadkiem straszliwych czasów, z pożytkiem dla późniejszych pokoleń. Z rozpaczy chodzę po ścianach, biję sam siebie. W największej, najciemniejszej rozpaczy mój duch w niektórych przypadkach mógłby stopić górę lodową i wspiąć się na szczyt góry sennych wzniosłości. [6] Ale ja ginę z fizycznego wygłodzenia i zimna, do których nie jestem przyzwyczajony. Zmagania te, ten ból, ten krzyk płaczu, jaki wyśpiewywał Edelstadt przed pięćdziesięcioma laty: „ubogi jestem, stoję wśród burz”, jest również moją wielką tragedią. Wiele razy przychodzi mi na myśl, że zbiorę wszystko to, co tu w Polsce, w mojej biedzie napisałem, moje duchowe dziedzictwo z ostatniego okresu, i pójdę do Pana, drogi przyjacielu, prosić Pana, aby po mojej śmierci przekazał to Pan do opublikowania w Stanach Zjednoczonych i w Anglii. Bycie duchowo wygłodniałym i zrozpaczonym jest gorsze niż cierpienia fizyczne. Bycie jedynie pasywnym widzem czasów, w których żyjemy, jest nie dla mnie. Muszę być czynny, pożytecznie i twórczo pracować. W Polsce, w mojej samotności, spożytkowałem wiele sił duchowych, szukając odpowiedniej formy wyrażenia szlachetnej tęsknoty do najlepszych [7] z naszego pokolenia, wpływania na nastroje ludzi, prowadzenia ich do wyższego etycznie i duchowo życia. Te wyśnione idee, te oczekiwania ustaliłem przez fakty z dni naszego życia, tak jak religie powstały w swojej najczystszej wierze i prostocie. Tak samo w mojej pracy, którą piszę obecnie, utkałem i uformowałem w poetyckiej wspaniałej fantazji, w duchowym stanie snu i rzeczywistości, zmierzch zmagań, które świat przeżywa między siłami światłości i zła. W wyższej sprawiedliwości podniosłem powiązania idei jak lśniące iskry ognia, które oświetlały drogę człowieka, przez długie pokolenia europejskich ciemności i gniewu. W tej swojej pracy opierałem się na duchu przyjaźni, szlachetności i braterstwa.
Pan, mój kochany, dobry i szlachetny przyjacielu, przez swoją uwagę i prawdziwą ludzką przyjaźń wiele zrobił, aby stworzyć możliwości dla mojej pracy duchowej, [8] po prostu dla podtrzymania mnie przy życiu. Niech będzie Pan błogosławiony za tę szlachetną pracę. Ale to nie wystarcza nawet na najuboższą egzystencję, zwłaszcza w straszliwym zimnie i wśród drożyzny, kiedy najmniejsza ilość opału kosztuje majątek, a chleb jest tak wielką rzadkością. Prawie wszystko, co otrzymuję od Pana, idzie na mieszkanie i odrobinę opału. Proszę Pana, drogi przyjacielu, o poczynienie kolejnego kroku i wspomożenie mnie w moim bolesnym stanie pod postacią odrobiny więcej pożywnego jedzenia niż te dwie wodniste zupy dziennie, i również w tym miesiącu zamiast wypłacić mi moją zapomogę za grudzień na koniec miesiąca, dać mi ją w piątek, 21 listopada, czyli tydzień wcześniej. Zostałem bez opału i muszę naprawić buty…
Ciężko mi jest, mój drogi Gitermanie, skarżyć się. To jest obce mojemu charakterowi. Ale żyjemy przecież [9] w takich czasach, kiedy wszystkie codzienne potrzeby decydują o być albo nie być.
Czuję bolesne zgorzknienie, kiedy skarżę się przed kimś. Czuję przygnębienie, gdy muszę siedzieć na korytarzach. Drogi, kochany przyjacielu, proszę wziąć pod uwagę