96 „Nasze Hasła”, nr 3 [2]
W roku 1940 do listopada umierało przeciętnie w Warszawie 450 Żydów mies[ięcznie], natomiast po zamknięciu getta liczba ta wzrasta w sposób wprost katastrofalny. I tak: w grudniu ub[iegłego] r[oku] zmarło 586 osób, w styczniu br. – 894, w lutym – 1023, w marcu – 1608, w kwietniu – 2068, w maju – 3821, w czerwcu – 4320, zaś w lipcu br. 5550 osób207.
Przyczyny wzmagającej się liczby zgonów są: a) choroby, powstałe na skutek głodu i przewlekłego niedożywienia; b) gruźlica płuc, która wskutek braku odporności organizmu przyjęła charakter choroby ostro zakaźnej z olbrzymim % śmiertelności, oraz c) dur plamisty. Jest zupełnie niemożliwym podać dokładnej liczby śmiertelności z każdej z tych chorób. Olbrzymie ilości przyp[adków] nie jest w ogóle leczona, ewent[ualnie] zostaje lekarz wezwany dopiero w okresie, gdy nie można już postawić dokładnie [10] diagnozy. Tym też tłumaczy się fakt, że na kartach zgonów większości wypadków figuruje gruźlica, notabene jedna z głównych przyczyn śmiertelności chronicznie głodującej ludności żydowskiej.
Dur plamisty szerzy się w sposób katastrofalny i wbrew wszelkim danym epidemiologicznym krzywa jego nie tylko nie zmniejszyła się w okresie letnim, lecz odwrotnie – stale wzrasta. Codziennie przybywa do szpitala około 80 przypadków nowych chorych. Liczba ta jednak nie odzwierciedla całokształtu epidemii w getcie.
Stan szpitalnictwa jest rozpaczliwy. Brak miejsc i łóżek powoduje, że już po zameldowaniu przypadku chor[oby], chory nie zostaje natychmiast skierowany do szpitala, lecz pozostaje kilka dni w swym mieszkaniu, będąc rozsadnikiem zarazy. W szpitalu często leżą po 2 osoby w jednym łóżku, zaś w szpitalu dziec[ięcym] nawet po 3 i 4 osoby. W jednym i drugim szpitalu kompletny brak bielizny, zarówno osobistej, jak też pościelowej, chorzy leżą często bez koszul, bez prześcieradeł, a nawet bez poduszek i kołder.
Fatalne są też warunki odżywiania w szpitalu. Chorzy, którzy w lwiej części nie otrzymują paczek żywnościowych z domu, a [w] najlepszym wypadku w zbyt małej ilości, zdani są całkowicie na wikt szpitalny. Toteż głodują sumiennie, w pełnym tego słowa znaczeniu, otrzymując raz dziennie zupkę i pseudokawę.
Opieka lekarska i pielęgniarska w szpitalu, aczkolwiek stoi na odpowiednim poziomie, spotyka się jednak często z zupełnym lub częściowym brakiem koniecznych specyfików i lekarstw. Należy podkreślić wielką ofiarność lekarzy, którzy, nie przebywszy jeszcze duru plamistego, pracują jako wolontariusze, narażając się na zakażenie i nie otrzymując żadnego wynagrodzenia.
Rozwój epidemii w Dzielnicy Żyd[owskiej] spowodowany został, poza przyczynami ogólnego charakteru, całkowitą nieudolnością Rady Żyd[owskiej] do przedsięwzięcia jakichkolwiek radykalnych środków dla jej zahamowania. Wszelkie postulaty, skierowane ze strony czynników lekarskich pod adresem Rady Żydowskiej, natrafiają na opór i niechęć, dowodzące braku wszelkiego zrozumienia grozy sytuacji. Walka z brudem i wszami, które są przecież rozsadnikami duru plamistego, nie jest prowadzona w rozmiarach nawet zbliżonych do rzeczywistych potrzeb. Katastrofalny brak kąpielisk, aparatów dezynsekcyjnych, fatalna praca kolumn dezynsekcyjno-dezynfekcyjnych, brak odpowiedniej ilości miejsc w kwarantannie, a wreszcie korupcja – oto są powody, które przyczyniają się do rozwoju choroby.