„Awangarda Młodzieży”, nr 6–7(9–10) [3] 115
Następnie Niemcy powyjmowali z szaf wszystkie święte księgi, ułożyli na ołtarzu modlitewnym i podpalili. Drzwi synagogi, wypełnionej około 500 Żydami, zostały zamknięte na klucz. Gdy po pewnym oczekiwaniu nie zauważono pożaru, zaczęli Niemcy wrzucać przez okna do wnętrza bóżnicy bomby zapalające. To podziałało.
Cały gmach stanął w płomieniach. Po krótkim czasie synagoga wraz z znajdującymi się w niej Żydami spłonęła doszczętnie.
O tej samej porze inni Niemcy, też za pomocą bomb, podpalili domy mieszkalne Żydów na wymienionych ulicach. W wielu wypadkach nie pozwolili Niemcy ludności żydowskiej opuszczać płonących mieszkań. Gdy jednak udało się niektórym Żydom wydostać z płonącego domu, zostali przez Niemców rozstrzelani i wrzuceni z powrotem w ogień. Tam, gdzie dozwolono opuścić mieszkanie, nie dano uratować żadnych sprzętów domowych.
W tym samym czasie, również za pomocą bomb zapalających, została przez Niemców podpalona inna dzielnica żydowska, tzw. Nadrzeczna, na ul. Sienkiewicza. Pożar trwał do soboty po południu. Dookoła palących się ulic ustawili się gestapowcy i nie dopuszczali, z bronią w ręku, do gaszenia pożaru. Dopiero gdy groziło przerzucenie się pożaru na sąsiednie domy nieżydowskie, nakazali zagaszenie. Charakterystyczne, że gestapowcy pozwalali na rabunek dobytku żydowskiego. W ciągu pierwszych dni władzy niemieckiej zginęło w płomieniach i od kul około 1500 Żydów.
To było jeszcze Niemcom za mało. Usiłowali oni podburzyć do pogromu, ale bez skutku.
Po tych wydarzeniach została utworzona Rada Żydowska, z niejakim dr. Rozenmanem249na czele. Zaczęto łapać Żydów na roboty. Wielu przetrzymano przy robotach do późnego wieczora, a jak wracali do domów, zastrzelono wielu z nich na ulicach. Ja sam byłem świadkiem przy zastrzeleniu 4-ch Żydów na ulicy Wirowieckiej.
W pierwszych dniach władzy niemieckiej szli gestapowcy po mieszkaniach żydowskich i gwałcili kobiety i dziewczęta.
Widząc, że życie Żydów w Białymstoku jest zagrożone na każdym kroku, że głód wzmaga się z dnia na dzień, postanowiłem uciec do mego rodzinnego miasteczka Zaręby Kościelne250. Co się później wydarzyło w Białymstoku, nie jest mi znane. 7 lipca opuściłem miasto, 11-go w piątek przybyłem do Zaręb Kościelnych.
Miasteczko ZARĘBY KOŚCIELNE leży 4 km od granicy ustanowionej w r[oku] 1939 między Sowietami a Niemcami. Od pocisków artyleryjskich, w pierwszym dniu napadu niemieckiego na Sowiety, zostało miasteczko spalone. Zginęło przy tym 40 Żydów, przeważnie dzieci i starcy, którzy nie zdążyli uciec na pola. Pozostały tylko dwie połowy ulic: Parnej i Młynarskiej.
Część ludności żydowskiej, która w całości liczyła 1553 osoby (wg ostatniego spisu ludności w r[oku] 1940), była zmuszona wprowadzić się do pozostałych domów. Reszta usadowiła się w stajniach i stodołach oraz pozostała na polu pod gołym niebem. Ludność polska nie wpuszczała Żydów do swoich mieszkań. Wyjątek stanowił tylko chłop Majewski, który [9] za dobrą zapłatą wpuścił do swego mieszkania młynarza Grynszpana.