„Bafrajung” [6] 255
Sama struktura ekonomiczna polskich Żydów spowodowała, że z wybuchem wojny większość z nich została jakby wykorzeniona z życia. I jeśli kupiec widział jeszcze dla siebie możliwość egzystencji, robotnik i rzemieślnik, a z nim także inteligencja pracująca, wkrótce odczuli gorycz sytuacji. To wszystko to jednak nic w porównaniu z tym, co wszystkim Żydom bez wyjątku przeznaczone było doznać od nowego władcy.
Panika, która ogarnęła Warszawę, Łódź i inne miasta 6 września 514, szczególnie wyraźnie wpłynęła na nas, Żydów. Nie będzie przesady, jeśli się powie, że więcej niż połowa żydowskich mężczyzn z całego kraju na lewo od Wisły uciekła, gdzie ich oczy poniosły, aby później błąkać się po różnych miasteczkach i wsiach i czekać na możliwość powrotu do swoich domów. Ale również ci, którzy nie uciekli, nie mieli lepszego losu. Żydzi Warszawy przeżyli oblężenie i bombardowanie, a Żydzi z okolicy poczuli wkrótce smak przymusowego wygnania do różnych obozów, z których wielu z nich nie wróciło. Początkowo sądzono, że to wszystko jest tylko zjawiskiem towarzyszącym operacjom wojennym i w tej samej mierze, jak będą przerwane, automatycznie skończą się także prześladowania. Tak niestety nie było. Wręcz przeciwnie, do starych prześladowań ze strony władzy wojsk[owej] doszły wkrótce także nowe ze strony władzy cywilnej.
Łapać Żydów do pracy istotnie zaczęło wojsko, ale kontynuowała już władza cywilna, przez rozporządzenia dawane komisariatom policji (tak zwana „praca blokowa”), a później przez gminę („batalion pracy”). Błędem byłoby jednak sądzić, że rozporządzenia władzy cywilnej położyły kres polowaniu na Żydów. Polowanie na Żydów było raz słabsze, raz silniejsze, ale nie przestawano ani na jeden dzień. Poza łapaniem na kilka godzin albo na cały dzień doszło w Warszawie także łapanie do „Sejmu” i na „Dynasy”, gdzie pod świstem szpicruty musiano wykonywać ciężką pracę515. Rekord pobiły jednak „Falenty516”, wtedy jeśli w pierwszych dwóch miejscach pracy było tylko na kilka dni, w „Falentach” w najlepszym wypadku była to kwestia tygodni.
[16] Rozdziałem samym w sobie jest „branie” mebli. „Branie”, które rozpoczęło się niemal równocześnie z zajęciem Warszawy, trwa do teraz i z pewnością nie ma żydowskiego mieszkania, z którego nie zostało zabrane to, co najpiękniejsze i najlepsze.
W listopadzie u[biegłego] r[oku] po raz pierwszy zostało obwieszczone przez gminę, że Żydzi muszą wyprowadzić się z wielu ulic i osiedlić się w tzw. dzielnicy żydowskiej. Rozpoczęła się panika i bieganina, na każdym kroku widziało się wozy załadowane żydowskim dobytkiem, wjeżdżające z ulic południowych do północnych. Wtedy jednak dekret został odwołany po kilku dniach. Ale gettowy miecz Damoklesa ciągle przecież wisiał nad żydowskimi głowami.
Jeszcze zanim zaczęto się trochę uspokajać po widmie getta, wyszło rozporządzenie o specjalnych oznakach dla Żydów. Biało-niebieski kolor z gwiazdą Dawida, który do tej pory był oznaką odrodzenia żydowskiego517, tym razem miał dla nas służyć jako znak hańby. Nosić ten znak zobowiązani byli wszyscy Żydzi w wieku od lat dwunastu. Za Żydów uznano także przechrztów i w ten sposób podrzucono nam ładne kilka tysięcy