284 „Undzer Weg” nr z 06.12.1941 [7]
Dzieci na bruku
Ich nóżki wyglądają jak trójkanciaste, wymierzone kije, brak im zaokrąglenia. Okrągła forma a[…]a wynika z jedzenia do syta. Nadgarstki są wyraźne, szpiczaste kości policzkowe, jak [też] czaszki, ich brzuszki są zapadnięte, oczy zgaszone, wodniste.
Gdy się na nie patrzy, zdaje się, że się stoi przed a[…]a, poruszają się jeszcze i mówią coś sinymi ustami. a[…]a ochrypłe głosy mają tylko stworzenia, które cierpią z a[…]a.
Ludzie nie lubią patrzeć na takie stworzenia. a[…]a mówić do nich, by ci dychawicznie nie kaszlnęli [prosto] w [twarz]. Ludzie się od nich odwracają jak od zgłuchych starców, od któ[rych] [bije] zapach próchna. Są one ludzkimi stworzeniami, ale w [połowy] drogi, pół [jeszcze] tu, pół [już] tam, skąd już [się] nie wraca. I od takich chce się być z daleka…
Gdy obok tych dzieci przechodzi kobieta i patrzy na nie, drżąc już w połowie drogi, ból przeszywa jej serce, a[…]a pomyślała o swoich dzieciach. Chce się przed tym uchronić, wciskając w kościstą rączkę kilka groszy, ale [zaraz po tym] szybko zabiera swą rękę jak oparzona.
Na zewnątrz jest szaro i mokro. Roznoszą się zapachy [z] wilgotnych izb, z zatęchłych piwnic z przerośniętymi ziemniakami. D[zieci], które żebrzą tu na rogach, są przyzwyczajone wdychać wilgotne powietrze, nie przeszkadza im bardzo zimno, a bose [nóżki] robią się co jakiś czas od wiatru ni to czerwone, ni to sine. Są one zmęczone jak ich twarzyczki, jak zmartwiałe rączki, lecz ich siły a[…]a i kiedy w listopadową noc pojawia się lekki mróz z[najduje] się je o poranku martwe. Nie jest to [godna] śmierć w ubraniu, nie w ich podartych ubrankach, w których miesiącami a[…]a lecz goła śmierć… W nocy czy w ciągu dnia [ścią]gnięto z nich te biedne, nieszczęsne szmaty, by je sprzedać i by kupić kawałek chleba na czarnym rynku, na Wołówce587, a one [leżą] na ulicy ze [swą] gołą śmiercią tak długo, aż się a[…]a i kupi kawałek składanego papieru do pakowania, by przykryć ich martwe [ciała], by tak nie zajmowały umysłów przechodniów.
Nazajutrz spada śnieg i wieje tnący wiatr, lecz miejsce martwego dziecka nie jest puste. Na tym samym miejscu si[edzi] kolejne, młodsze lub starsze, które ma jeszcze odwagę, które dobrze pojęło język żebraczy, wypowiada swoje żebracze zaklęcie i krzyczy:
„Litościwi ludzie, okażcie mi swe współczucie, głodny jestem!… Nie mam już sił stać na [nogach], nie dajcie się błagać!…
[19] Dziecko robi stare grymasy, potrząsa tak żałośnie głową, gdy mówi: „Oj ludzie, ludzie, nie myślcie, że będzie [wam] [za]wsze dobrze, los jest zmienny, mówię wam – już trochę świata widziałem – człowiek niczego nie może być pewny, [dziś] masz nóż z chlebem, a jutro – umierasz z nędzy”.
Dorosłych takie pouczanie nieco drażni – ono chce tu ich uczyć rozumu… Ale w prawdę tych słów niech nie wątpi i w autentyczność prośby także nie. Ale co a[…]a? Rozdrażnienia starcza, by skorzystać ze sposobności i a[…]a pójść dalej bez wyjmowania grosza z torebki…